Bałam się... naprawdę bałam...
Bałam się samej siebie... Moje ostatnie chwile życia były jak wieczna tułaczka ze złem... Robiłam rzeczy , o których w życiu mi się nie śniło! Bez powodu atakowałam, nie mogłam się opanować, ciągle coś szło nie po mojej myśli chodźby.... to ,że Mins jest z Emili nie ze mną... ile wytrzymaliśmy? Jakiś rok może mniej... Gdyby Emili się w nim nie zakochała może sprawy potoczyłyby się inaczej? Ach... kto wie, czasu już i tak nie cofnę... Zostało mi tylko szukać nowego partnera... ale czy ktokolwiek będzie w stanie prawdziwie mnie pokochać? Za dużo pytań na jedną głowę. Zamieniłam się w człowieka i zapłakana wybiegłam z jaskini przed siebie. Moje gołe stopy czuły chłodny śnieg, mimo zimy słońce świeciło i lekko grzało w plecy. Pobiegłam poza teren watahy, starałam się powstrzymać łzy i zapomnieć o Minsie, ale im więcej minut mijało.... tym bardziej za nim tęskniłam... Smutna położyłam się pod jakimś wulkanem... chyba dotarłam na teren watahy ognia. Po 2 minutach rozpłakałam się mocniej. Minsa chyba nie zapomnę... nie potrafię... Nagle usłyszałam kroki otarłam łzy i się odwróciłam. Przede mną stał chłopak. Wyglądał na 18 latka. Miał pomarańczowe włosy i szarą bluzę z czaszką. Patrzył w moje szkliste oczy i z zaciekawieniem podszedł bliżej mnie. - Kim jesteś i co robisz w watasze ognia? - Ja... ja przybiegłam tu przypadkiem... - Nic się nie dzieje przypadkiem... Jestem Brisinger. - chłopak włożył ręce do kieszeni bluzy i z uśmiechem na mnie patrzył. - Może ja już pójdę...- wstałam odwracając wzrok od niego i miałam iść ,ale złapał mnie za rękę i powiedział: - Zaczekaj, nie wyganiam cię. Usłyszałem płacz i chciałbym wiedzieć dlaczego polałaś tyle ciepłych łez.- gdy to powiedział spojrzałam mu smutno w oczy, po czym na roztopiony śnieg. - Tak w ogóle jestem Lovley Loyal... a co do mego płaczu... to długa historia.- siadłam i zaczęłam mu opowiadać. Chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku, słuchał uważnie. Gdy skończyłam mówić wstałam i rozpłakana wtuliłam się w niego. - Ja nie potrafię zapomnieć! Ciągle nachodzi tylko więcej pytań...- mówiłam szlochając. -Już dobrze, nie ma powodu do łez. Było minęło, musisz się z tym pogodzić.- Brisinger masował mi plecy, gdy przestałam płakać ponownie spojrzał w moje oczy. - Masz śliczne fioletowe oczy, szkoda łez, tylko się męczysz.- dodał z uśmiechem - Naprawdę tak myślisz...?- zarumieniłam się, on pokiwał głową ,że tak. Przyłożył swoją ciepłą rękę do mojej głowy, mina mi się poprawiła. - Chyba z nadmiaru emocji złapałaś gorączkę. Jak jest się medykiem od razu się to widzi. Chodź ze mną, w jaskini się ogrzejesz. - Nie wiem czy powinnam... jestem z watahy mroku, a ty z ognia i... no wiesz nasze alfy nie za bardzo są w dobrych znajomościach....... - Nie martw się, nasza alfa Nammina ciepło cię przyjmie, szczególnie ,że się przeziębiłaś Lovley... - Mów do mnie Love.- uśmiechnęłam się. - Dobrze Love. Ogrzejesz się, napijesz czegoś ciepłego, zjesz i rano wrócisz zdrowa do watahy.- Brisinger uśmiechał się cały czas. - Dziękuję ,że jesteś taki miły... - Heh, zwykle jestem bardziej szalony... ale dla ciebie zrobię wyjątek.- powiedział i pociągnął mnie za rękę. Poszliśmy do jaskini, podbiegł do nas jakiś czerwony wilk, od razu rozpoznał ,że jestem z mroku... - Oszalałeś?! To wadera mroku! Nie pamiętasz jak wilki mroku potraktowały naszą poprzednią alfę?! Wiesz ty co możesz na nas sprowadzić?!- krzyczał jakiś czerwono żółty wilk. -Kondrakar daj spokój. Oczywiście ,że oszalałem. Zawsze byłem i będę szalony. Taka moja natura, a ta miła wadera jest przeziębiona i rozpłakana przybiegła na nasze tereny. Nie mogłem jej samej tak zostawić.- popatrzył na mnie jakby zakochany. Zarumieniłam się od razu. Zmieniliśmy się w wilki, Brisinger był zielono białym basiorem, przystojniak... zabrał mnie do alfy. Wytłumaczył ,że się przeziębiłam i by przyniosła herbatę. - Jestem Nammina, alfa watahy ognia. Jesteś tu zawsze mile widziana.- mówiła tak ciepło jak nigdy nie zwracała się do mnie Aoime. Te wilki ognia muszą mieć dobrze... - A Psik! – kichnęłam - Ojć, naprawdę się przeziębiłaś.- powiedział Brisinger -Połóż się na moim posłaniu, przyniosę gorącą herbatę.- powiedziała Nammina i poszła gdzieś. Zostałam z Brisingerem . Zarumieniłam się bardziej i uśmiechnęłam jak mnie przytulił by było mi cieplej. Nammina wróciła z miską herbaty. - Pij na zdrowie, nie martw się. Nie otrujesz się herbatą z ziół.- uśmiechała się Nammina. Wypiłam herbatę, od razu było mi lepiej. - Dziękuję wam za pomoc.- podziękowałam Wtuliłam się w Brisingera i szybko zasnęłam. |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz