- A w ogóle po co mnie ratowałaś!? Nie bez potrzeby skakałam! Au! Nie mogę wstać, wszystko mnie boli.
- Uspokój się - powiedziałam
- Musisz odpocząć i potrzebujesz opieki lekarskiej.
- Ja nie mogę wstać...
Usłyszałam trzepot skrzydeł i wtedy zobaczyłam gryfa który na grzbiecie miał jakiegoś chłopaka
- Mins - powiedziała
- Ciii... - uspokajała ją Asiva.
- Zabierzcie mnie stąd proszę... - powiedziała i zamknęła oczy...
- Wiem!- krzyknęła Asiva.
- Co wiesz? - spytałam.
- Jak ją wziąć.
- No to mów szybko!- powiedziała zdenerwowana Emili.
- Stworzę ogromny promień, który oślepi gryfa Minsa.- powiedziała.
- Ale czy Mins nie zginie?- zapytała.
- Nie martw się skieruje tak promień aby gryf o coś się nie rozbił.
- Ok. tylko szybko to zrób żeby nas nie zauważył- powiedziała nerwowo.
Kazałam nam zamknąć oczy. Po chwili Asiva zmieniła się w gryfa. Wzięła
mnie i Emili na grzbiet i odleciałyśmy. Gdy trochę przeleciałyśmy
zobaczyłam że Asiva się męczy. No bo w końcu nie jesteśmy takie lekkie.
- Ląduj widzę, ze jesteś zmęczona.- rozkazałam.
- Nie trzeba, dam radę- odpowiedziała Asiva.
- Ląduj!- krzyknęłam z Emili w tym samym czasie.
- No już dobra, dobra ląduje.
Kiedy wylądowała zeskoczyłam na ziemie i zdjęłam Emili. Asiva przemieniła się w człowieka i upadła na kolana.
- Widzisz? Gdybyś nie wylądowała to nie wiem co by było.
- Masz rację ja pójdę chwilkę odsapnąć- odrzekła i usiadła pod jakimś drzewem.
Z Emili było coraz gorzej. Nagle do niej podeszła Asiva i zaczęła leczyć. Uleczyła ją trochę ale...
- Nie wiedziałam, że potrafisz leczyć i dzięki.- podziękowała.
- Nie ma sprawy bym mogła dalej ale już nie mam do tego wystarczających sił- odpowiedziała i poszła po jakiś krzak.
Postanowiłam zrobić mały szałas by tam odpoczywała Emili. Pozbierałam
trochę gałęzi co były koło nas i zaczęłam budować szałas. Gdy był
skończony zaniosła tam Emili. Chciałam aby i Asiva weszła bo zaczął
padać śnieg ale powiedziała, że będzie na czatach.
- Asiva jak trochę wypoczniesz polecisz szybko do watahy po pomoc.
Centuria ty zostaniesz ze mną na wszelki wypadek bo gdyby mnie ktoś
zaatakował byłabym bezradna.
- Ok.
Asiva dalej poszła stać na warcie
- Czemu to zrobiłaś? Chciałaś się zabić tylko ze względu na niego?- spytałam
- No bo on... wydawał mi się wyjątkowy... no i... ja go pocałowałam, ale
potem ta afera z Love... ona przyszła się nade mną znęcać. Miałam dosyć
ja nadal kocham Minsa i nie będzie potrafiło tego zmienić... chyba, że
ktoś by mnie zechciał. Nieważne kto, chciałabym tylko, aby mnie kochał.
Czy to tak wiele?
Naszą rozmowę przerwała Asiva.
- Jestem gotowa do drogi.
- To świetnie - powiedziała - zawiadom Aoime gdzie jesteśmy, ona coś zaradzi.
- Dobrze uważajcie na siebie i nie ruszajcie się stąd dopóki nie wrócę.
- Ok możesz wyruszać. - powiedziała.
Wyszłam z szałasu i podeszłam do Asivy.
- Uważaj na siebie.- szepnęłam jej do ucha.
Gdy to powiedziałam wróciłam do szałasu. Usłyszałam kroki i...czyjąś kłótnie. Podbiegł do szałasu Mins.
- Mins? Co tu robisz?- zapytała Emili
- Przyszedłem po ciebie.
- Ach Mins ja...- zaczęła i zamilkła.
-No na co czekamy? Zaraz będzie burza śniegowa, a ona tu ledwo na nogach
stoi z pomocą Centurii.- powiedziała Love i z Minsem wsadziliśmy Emili
na gryfa. Love była nieco wkurzona i chyba już wiem dlaczego... Szła
razem z Minsem obok mnie i Asivy. Gdy zaczął padać śnieg
przyspieszyliśmy kroku.
Po długiej drodze doszliśmy do jaskini mroku, tam się pożegnałyśmy z nimi.
Kiedy tylko doszłyśmy do Polany Pojednania powstała taka nie przyjemna atmosfera.Podeszłam do Asivy i powiedziałam:
- No cóż, to cześć. Fajnie było Ciebie poznać- powiedziałam.
- Mi też, mam nadzieje, że kiedyś się jeszcze spotkamy.- powiedziała.
Po tych słowach obie zmieniłyśmy się w wilki i pobiegłyśmy w swoją
stronę. Pobiegłam w stronę watahy powietrza. Po długim, wyczerpującym
biegu przeszłam do marszu. Zaspy śniegu trochę spowalniały mnie ale mam
czas... Gdy byłam już niedaleko terenów powietrza, zobaczyłam Matta. Co
on tu robi?? Nie, nie mogę tędy iść. Nie chce z nim teraz rozmawiać.
Ciągle słyszę jego tamte słowa "Dlaczego nikt mnie nie chce pokochać?".
Ja go kocham, ale mam powody by nie być z nim...Teraz łza mi poleciała
po policzku. Pobiegłam w innym kierunku.
Gdy byłam wyczerpana biegiem zmieniłam się w człowieka. Weszłam na
drzewo które było najbliżej. I nie wiem dlaczego ale zaczęłam płakać.
Łzy leciały po policzku strumieniami. Wtedy usłyszałam kroki. Gdy się
odwróciłam zobaczyłam chłopaka o niebieskich włosach. Czyżbym znów się
zakochała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz