Oblecieliśmy góry, a następnie rozdzieliliśmy się, szukając jakiejś jaskini. Obeszłam niewielki obszar zanim Eulalia znalazła jaskinię. Wszyscy weszliśmy do środka.
-Trochę tu brudno - mruknęłam, patrząc na wielkie pajęczyny.
-Mam na to patent. Patrz! - krzyknęła Accil.
Wyleciała z jaskini i kazała nam się odsunąć. Wepchnęła do środka kawałek deszczowego nieba, który szybko oczyścił grotę ze wszystkich kurzów i pajęczyn. Następnie wyszliśmy na zewnątrz. Był sztorm. Chwilę popatrzyliśmy, po czym wzbiliśmy się w powietrze i zaczęliśmy wykonywać różne akrobacje. Miotaliśmy pioruny na prawo i lewo. Tak koiliśmy smutek po stracie bliskich.
Obejrzałam się za siebie. Wszyscy lecieli w stronę kłócącej się z jakąś wilczycą Accil. Stanęliśmy murem za naszą alfą, demonstrując oddanie.
-Nie obchodzi mnie to! - krzyknęła nieznana mi wilczyca.
-A mnie tak! - odparła wściekła Accil.
Kłóciły się jeszcze przez chwilę lecz Malai interweniowała. Ostatecznie nasza alfa odpuściła sobie dalszą burzę.
Wróciliśmy do jaskini. Razem z dziewczynami wyruszyłam na poszukiwanie drewna na opał. Zajęło nam to chwilę, za to pod koniec dnia miałyśmy go już całkiem sporo. Wróciliśmy do jaskini, gdzie czekali na nas chłopcy z dwoma dzikami, które natychmiast upiekliśmy. Zaraz po tym położyliśmy się spać. Jak zwykle długo nie mogłam zasnąć i wsłuchiwałam się w różne dźwięki dobiegające z zewnątrz. Usiadłam i udałam się w kierunku wyjścia z groty. Rozejrzałam się uważnie. Nic nie rzuciło mi się w oczy. Czyżby mi się przesłyszało? A może to tylko wiatr lub jakieś zwierzątko? Dziwne... Zwykle mój słuch jest nieomylny.
Jeszcze raz się rozejrzałam, po czym odwróciłam się w stronę jaskini, tracąc nadzieję na sen tej nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz