Aoime zawołała wszystkich na wspólny
posiłek. Wszyscy przyszli oprócz Emily. Aoime poszła po nią ale wróciła
po chwili z jakąś kartką.
- Ktoś mi powie, co to ma znaczyć? Może ty, Love?-powiedziała Aoime wręczając Love tą kartkę. Gdy skończyła czytać zrobiła się blada. - Myślałam, że przestaliście być szczeniakami.Co to ma w ogóle znaczyć? Nie potraficie grzecznie siedzieć na tyłkach, kiedy mnie nie ma? Nie można was zostawić nawet na moment? Bo dochodzi do tego, że jedna z drugą kłócą się o basiora, który i tak żadnej wiernej nie jest? -Proszę mnie nie obrażać.-powiedziałem - Jeśli ona faktycznie nie żyje, będę musiała pomyśleć, co z wami zrobić.... Przepraszam. Czy mogłabym zajrzeć...? powiedziała Aurora podchodząc do Aoime - Ona się zabiła.. przez niego..? - No nie chce mi się wierzyć.. - Co masz na myśli.... zacząłem - Musimy ją znaleźć. Zanim coś sobie zrobi-powiedziała Aoime po krótkiej kłótni -Dobrze. Ale mam wrażenie,że niektórzy sądzą,że to moja wina. -To jest twoja wina-powiedziała Aurora -Doprawdy? Czyli to,że się we mnie zakochała to niby moja wina -Trochę racji masz... ale to i tak cie nie usprawiedliwia. -Z czego? Kiedy Aoime wybrała Scythe czułem się tak samo ale sobie jakoś poradziłem. Ona też sobie poradzi. -Koniec!-wrzasnęła Aoime-Później zadecydujemy co zrobimy z tą sytuacją teraz musimy znaleźć Emily. -Dobrze-powiedziałem - Mins, domyślasz się, gdzie ona może być? Znasz ją lepiej, i z tego, co słyszałam wiele razy, byłeś w podobnej sytuacji. - mruknęła. -Hmm. Wiem w górach jest przepaść na sto procent tam poszła. -Dobrze, polecisz tam. Wybiegłem z jaskini po czym wsiadłem na swojego gryfa i poleciałem w stronę gór. |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz