niedziela, 22 września 2013

(Wataha Światła) Od Asivy

Kiedy tylko doszłyśmy do Polany Pojednania powstała taka nie przyjemna atmosfera. Centuria podeszła do mnie i powiedziała:
- No cóż, to cześć. Fajnie było Ciebie poznać- powiedziała.
- Mi też, mam nadzieje, że kiedyś się jeszcze spotkamy.- powiedziałam.
Po tych słowach obie zmieniłyśmy się w wilki i pobiegłyśmy w swoją stronę. Nie odwracałam się. W końcu wyczułam mi dobrze znaną aurę światła. Cieszyłam się, że już wróciłam do domu. Jednak nie wiedziałam jak zareaguje na mnie wataha. No chyba nie podejdę do Oris i jej powiem” Siema, sorka, że mnie długo nie było, pomagałam członkowi Watahy Mroku”.
Tak czy siak kogoś na pewno spotkam. Moje rozmysły były jednak bez sensu bo i tak to mnie spotka. Przestałam w ogóle o tym myśleć i szłam dalej. Przybrałam postać człowieka. Szłam przez jakąś dróżkę. Poczułam czyjąś obecność. Obróciłam się nikogo nie zastałam. Znowu to samo, moje zmysły mnie już doprowadzają do szału. Zignorowałam i poszłam dalej. Nagle ktoś mi zagrodził drogę. Był to chłopak o białych włosach jak śnieg. Pomyślałam, że to nowy w watasze. Chciałam przejść dalej ale on zagrodził mi drogę i powiedział:
- To tereny watahy światła. Innym nie wolno tu wchodzić.- orzekł.
- Emmm.. może nie wiesz ale ja należę do watahy światła i teraz mnie przepuść.- powiedziałam zirytowana.
- Nigdy Cię tu nie widziałem, pójdziemy do Oris ona to rozstrzygnie.- powiedział.
- Możesz sobie pomarzyć, że gdzieś z Tobą pójdę- powiedziałam już naprawdę zła i zmieniłam się w gryfa i odleciałam.
Ach Ci nowi, ja też jestem nowa ale nie od razu aż taka. Leciałam zamyślona nim się obejrzałam byłam w pobliżu jaskini. Czułam, ze raczej mi się nie upiecze. Wylądowałam. Od razu się przemieniłam w człowieka. Weszłam pocichł do jaskini, ale niestety zobaczył mnie Matt. Po cichu mnie zapytał:
- Gdzie ty byłaś?- zapytał.
- Możemy pogadać na zewnątrz?- zaproponowałam.
On przytaknął. Odeszliśmy od okolic jaskini i zaczęła się poważna rozmowa:
- No więc?- zapytał ponownie.
- Długa historia, ale powiem Ci tylko tyle, ze byłam na terenach Watahy Mroku- odpowiedziałam.
- Co?! Wiesz świetnie, że nie wolno nam tam wchodzić- odrzekł lekko zły.
- Oj dobra, żyję. Nie mów nikomu, że to Ci powiedziałam- poprosiłam.
- No dobra.- powiedział zirytowany.
- O mam pytanie? Kim jest ten chłopak, który mnie zaczepił na dróżce?- zapytałam.
- A to jest nowy członek- Grell- odpowiedział.
- Spoko ja już pójdę do jaskini- odrzekłam i poszłam.
Z Mattem mało gadamy ale jeżeli już zapytał to wypadałoby odpowiedzieć. Nim się obejrzałam była już przy jaskini. Weszłam po cichutku i położyłam się w najdalszym końcu groty.
Spałam jak zabita w końcu nie zmrużyłam oka od dwóch dni. Obudziła mnie czyjaś rozmowa. Otworzyłam lekko lewe oko i ujrzałam Oris gadającą z tym Grellem. Wstałam i się przeciągnęłam. Jak tylko wyszłam on na mnie wskazał palcem. Nie wiedziałam o co chodzi ale nagle Oris powiedziała lekko się uśmiechając:
- A to jest- Asiva nasza wojowniczka- powiedziała.
W tedy zrozumiałam o co chodziło. O dziwo Alfa mnie się o nic nie pytała i nie żądała wyjaśnień. To w sumie dobrze nie chciałabym jej mówić gdzie byłam chyba by mnie rozszarpała. Poszłam w stronę strumyczka. Zmieniłam się w człowieka i obmyłam sobie twarz. Światło szybciej przywróciła mi siły niż na terenach innej watahy. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Myślałam, że to Matt. Jednak kiedy się odwróciłam nikogo za sobą nie ujrzałam. Obmyłam twarz i wróciłam do watahy. Unikałam Oris bo by mogła mnie wypytywać a ja nie mam specjalnej ochoty aby odpowiadać. Spotkałam na swojej drodze Matta i wyszeptał do mnie:
- Jeśli chcesz dotrzymać swojej tajemnicy to unikaj Grella on umie czytać w myślach.- poradził i poszedł dalej.
Nie zdążyłam nawet podziękować ale dostosowałam się do jego rady i trzymałam się z dala od chłopaka. Poszłam sobie coś upolować. Wyczułam zająca. Zmieniłam się w wilka i zakradłam się. Nie minęła chwila a już był w moim brzuchu. Nie miałam tak szczerze co robić. Po mimo się z tego powodu cieszyłam. Wyszłam z terenów mojej watahy i poszłam w miejsce gdzie żegnałam się z Centaurią. Usiadłam na jakimś kamieniu. Dziwne bo spędziłam na nim pół dnia. Wykurzył mnie dopiero mróz i padający śnieg. Zmieniłam się wilka i zaczęłam biec. Oczywiście potknęłam się o jakiś durny kamień czy tam korzeń. Nie mogłam wstać bo kostkę skręciłam. No świetnie. Jednak ni mogę się poddać, bo przecież pokonałam śnieżycę lecąc kompletnie wykończona to nie dam rady z durnym skręceniem?. Zebrałam w sobie całą siłę i wstałam. Ból nie do wytrzymania ale są takie efekty kiedy biega się po ciemku. Zmieniłam się w człowieka i kulejąc poszłam w stronę jaskini. Weszłam po cichu i zmieniłam się wilka. Ułożyłam się w swoim miejscu i usnęłam. Wiedziałam, że rano będę miała problem ze wstaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz