Rzuciłam okiem na całą grotę. Pod ścianą leżały wiklinowe gałązki i niedokończony koszyk. Widać było, że Eulalia napracowała się. Robiła to bardzo dokładnie i misternie. Stanęłam w progu jaskini, gdzie w promieniach porannego słońca suszyły się skóry dzików.
"Pierwszy dzień w nowym domu" Westchnęłam optymistycznie i lekkim krokiem ruszyłam przed siebie.
Skakałam w dół po spadzistych skałach aż zgrabnie wylądowałam na miękkiej trawie, u podnóża góry. Nasza grota była położona wysoko, więc chwilkę to zajęło. Na samym dole płynęła wartka rzeka, która zwała się Dopływem Tragedii. Toczyła się w stronę ogromnego, Kryształowego Jeziora. Po kilku minutach ospałego marszu byłam już u brzegu zbiornika. Bez wahania wskoczyłam do lodowatej wody. Była zamarznięta w niektórych miejscach. Jej chłód był przyjemnie chłodzący. Żywioł pociągnął mnie na dno, gdzie zatracałam się w boskiej melancholii przez dłużą chwilę.
Gdy znowu zaczęłam trzeźwo myśleć, zdecydowanym ruchem odepchnęłam się od dna i wynurzyłam na powierzchnie. Zakasłałam kilka razy i otrzepałam się z wody. Przemoczona wyrwałam do lasu, gdzie odzyskałam spokój duszy.
Śnieg leżał Wszędzie. A na nim mnóstwo śladów zwierząt. "Może by tak zapolować?" Pomyślałam i z nosem przy ziemi zaczęłam szukać świeżych tropów. Natrafiłam na ślady królika sprzed około dwóch minut. Idealnie.
Skakałam w dół po spadzistych skałach aż zgrabnie wylądowałam na miękkiej trawie, u podnóża góry. Nasza grota była położona wysoko, więc chwilkę to zajęło. Na samym dole płynęła wartka rzeka, która zwała się Dopływem Tragedii. Toczyła się w stronę ogromnego, Kryształowego Jeziora. Po kilku minutach ospałego marszu byłam już u brzegu zbiornika. Bez wahania wskoczyłam do lodowatej wody. Była zamarznięta w niektórych miejscach. Jej chłód był przyjemnie chłodzący. Żywioł pociągnął mnie na dno, gdzie zatracałam się w boskiej melancholii przez dłużą chwilę.
Gdy znowu zaczęłam trzeźwo myśleć, zdecydowanym ruchem odepchnęłam się od dna i wynurzyłam na powierzchnie. Zakasłałam kilka razy i otrzepałam się z wody. Przemoczona wyrwałam do lasu, gdzie odzyskałam spokój duszy.
Śnieg leżał Wszędzie. A na nim mnóstwo śladów zwierząt. "Może by tak zapolować?" Pomyślałam i z nosem przy ziemi zaczęłam szukać świeżych tropów. Natrafiłam na ślady królika sprzed około dwóch minut. Idealnie.
Na początku biegłam za odbiciami łap, potem zwolniłam, a gdy byłam już bardzo blisko, zaczęłam się skradać. Ujrzałam białego, okazałego trusia. Był całkiem wyrośnięty. Rył w śniegu, prawdopodobnie w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Skoczyłam w jego kierunku, ale odbiłam się od czegoś twardego.
- Co do ... - wzburzam się, ale moim oczom ukazał się ... Dareth? - Co ty tu robisz- Krzyknęłam poirytowana.
- Au, moja głowa.- Był lekko ogłuszony po zderzeniu.
Parsknęłam śmiechem i pogładziłam go po czerepie.
- Chodź, zapolujemy razem.- Uśmiechnęłam się i idąc wgłąb lasu machnęłam moją kitą przed jego nosem.
Ruszył za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz