Wyszłam z jaskini by trochę ochłonąć. Nagle zauważyłam rudą dziewczynę w czarnym ubraniu. Ćwiczyła obronę mieczem. Ciągle wydawała jakieś okrzyki i wykonywała kata. Chwilę patrzyłam jak ćwiczy, potem powoli podeszłam do niej. Usłyszałam okrzyk i w ciągu kilku sekund przed moimi oczami był miecz, gwałtownie odskoczyłam na bok. - Nie wiesz, że nie przeszkadza się innym w treningu?- powiedziała chowając miecz. - Wybacz, byłam tak zafascynowana... Love jestem. Lubisz... trenować z mieczem? - Owszem... - Jak ci na imię? - Shige, a co? - Spoko. Kocham takie walczące mieczem osoby... A... a już najbardziej to jak szybko obchodzą się z tak ciężkim narzędziem!- tańczyłam z wrażenia wokół niej, westchnęła i z obrzydzeniem na mnie popatrzyła. - Tylko ,że miecz nie jest ciężki, wygląda na taki ,ale naprawdę nie waży wiele...- powiedziała dziewczyna. - Żartujesz!? - A wyglądam na taką?!- prychnęła Zwinnie zabrałam jej miecz, zaczęła wściekła za mną skakać, oczywiście nie chciałam by mi go odebrała, najpierw musiałam sprawdzić czy rzeczywiście miecz jest lekki... - Oddawaj to! Ty głupia dziewczyno!!!- krzyczała - Najpierw spróbuj dogonić mistrza ucieczki!- powiedziałam i zaczęłam wiać. Wyjęłam miecz, był ciężki ,co mnie spowolniło... kłamczucha... - Okłamałaś mnie! Miecz jest ciężki! Jak mogłaś?! Właśnie straciłaś wielką fankę...- prychnęłam i wyrzuciłam w powietrze miecz, pojawiła się Aurora słysząc zamieszanie. - Owszem mogłam! Masz szczęście ,że miecz jest cały. Zabiłabym cię jakby się uszkodził chodźby rysą!- wkurzała się dziewczyna gdy złapała miecz w ręce. - A co ja ci zrobiłam, że mnie okłamujesz?!- podbiegłam do niej równie wściekła, miałyśmy się na siebie rzucić, ale Aurora się odezwała: - Mogłybyście być ciszej!? Inni chcą odpocząć ,a wy tworzycie chaos!- powiedziała Aurora. - Jeśli ona sobie pójdzie, będzie cicho...- syknęła dziewczyna odwracając się ode mnie - Shige nie chcę się czepiać ,ale myślę ,że to twoja wina. Trzeba było po prostu powiedzieć ,że chcesz być sama, a nie ją okłamywać.- stwierdziła Aurora. - Więc masz na imię Shige?!- zdziwiłam się, a ona zła i bez odpowiedzi weszła do jaskini jako wilk. - Shige wracaj tu! Ech... Love zaczekaj.- powiedziała Aurora i poszła za nią. Usiadłam na ziemi jako wadera i czekałam aż wrócą... Minęło 5 minut... 10... 15... 20... Nie przyszły. Nagle nadleciał jakiś sokół, nie był to nasz drogi Zefiruś... Był jakiś dziwny, czerwonawy... i miał w szponach list. Podleciał do mnie, rzucił mi list i odleciał. Rozglądnęłam się czy nikogo nie ma na około, byłam sama. Pobiegłam do swojej groty z listem w pysku, wpadłam na Emili... - Auć! Love? Co tak pędzisz?- powiedziała wadera - Nieważne, przepraszam, ja do mojej groty...- powiedziałam podnosząc list i wbiegłam do groty zmieniając się w człowieka. Emili dziwnie popatrzyła na list, wzruszyła ramionami i poszła gdzieś. Domyśliłam się ,że list jest od Brisingera, miał identyczną pieczęć na nadgarstku. Otworzyłam go i zaczęłam czytać, gdy skończyłam wesoła złożyłam kartkę i schowałam do kieszeni. Wzięłam w ręce inną kartkę i napisałam: Kochany Brisingerze! Spotkajmy się dziś wieczorem tam gdzie wcześniej. Będę czekać z niecierpliwością. Lovley Loyal Zapakowałam list w kopertę i wybiegłam z jaskini szukając Zefira. Znalazłam go z Minsem i Emili w lesie, trenował Minsa. - Zefir! - krzyknęłam - Love? Co chciałaś?- ptak przyleciał na moje ramię, odeszliśmy kawałek od Minsa i Emili. - Mam dla ciebie tajną prośbę... - Tajną? - Tak. Proszę obiecaj ,że nikomu nie powiesz. - Obiecuję, co chcesz zrobić z tym listem? - Właśnie chodzi mi o list. Zabierz go do watahy ognia i przekaż Brisingerowi, błagam cię, jesteś moją jedyną nadzieją...- dałam mu list w szpony - Ech Love... Wiesz ,że to nielegalne?- powiedział Zefir - Wiem ,ale błagam cię ponownie, tylko tobie ufam.- powiedziałam - Dobrze, niech ci będzie.- westchnął i poleciał do Minsa, który podbiegł zdziwiony. - Co chciała?- zapytał Zefira - Mam to dostarczyć pewnej osobie, na dziś koniec treningu. Mins na mnie podejrzanie popatrzył i wrócił z Emili do jaskini. Ja zostałam w lesie i poszłam coś zapolować. Zefir poleciał do watahy ognia... Wrócił po dwóch godzinach. - Dostarczone, a tak swoją drogą, mam nadzieję ,że wiesz co właśnie zrobiłaś. - Dziękuję Zefirku, odwdzięczę się jeszcze, nie mów nikomu.- podziękowałam, ptak kiwnął głową i odleciał. Ja poprawiłam fryzurę, pomalowałam usta szminką i pobiegłam ile sił do wodospadu żywiołów. Nie czekałam długo pojawił się Bris. - Brisinger!- wstałam i rzuciłam mu się na szyję. - Ślicznie wyglądasz... - Dziękuję. - Love mam cos dla ciebie, zamknij oczy.- powiedział i zrobiłam jak prosił. Poczułam jego ręce na moich ramionach, coś założył mi na szyję. - A teraz otwórz oczy.- uśmiechnął się promieniująco. Miałam naszyjnik z białą gwiazdą. Zaczęłam nią obracać ,po czym spojrzałam na Brisa. - Ja... nie wiem co powiedzieć... jest śliczny.- zarumieniłam się. - Love, chciałem cię o coś zapytać... - Tak? - Zostaniesz moją partnerką? - Brisinger...- wtuliłam się w niego, łzy pociekły mi z oczu. – Oczywiście ,że ta.......- dodałam ,ale przerwał mi krzyk Minsa: - Love! Nie!!!- przybiegł z Aurorą, była wścieeeeeeekła... chyba na mnie czekała przed jaskinią z Shige... a ja byłam w lesie... Otarłam łzy, ścisnęłam dłoń Brisingera i zrobiłam poważną minę. - Mins, śledziłeś mnie! - Bałem się co namieszałaś... i ten list co miał gdzieś zabrać Zefir... był do niego prawda? Tak jak ten rysunek co zabrała Aurora, też był do niego! Love to nasz wróg!- krzyczał Mins i biegł w naszą stronę z Aurorą... zaczęło się źle zapowiadać... no i z tyłu dołączyła Emili... świetnie, jesteśmy w komplecie... Ucałowałam Brisingera w policzek i szepnęłam: ~Aurora i Mins mnie zabiorą od ciebie.... lecz moje serce zawsze będzie przy tobie , kocham cię od pierwszego spotkania, uważaj na siebie Brisinger........~ gdy to szepnęłam po chwili Aurora, Emili i Mins stanęli przed nami. Emili zszokowana, Mins poważnie zerkający na Brisa, Aurora wściekle patrząca na mnie. < Brisinger, Aurora Mins, Emili??? Zakończy ktoś? ;3 > |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz