piątek, 27 września 2013

(Wataha Mroku) od Lovley Loyal


Wyszłam z jaskini by trochę ochłonąć.
Nagle zauważyłam rudą dziewczynę w czarnym ubraniu.
Ćwiczyła obronę mieczem. Ciągle wydawała jakieś okrzyki i wykonywała kata.
Chwilę patrzyłam jak ćwiczy, potem powoli podeszłam do niej.
Usłyszałam okrzyk i w ciągu kilku sekund przed moimi oczami był miecz, gwałtownie odskoczyłam na bok.
- Nie wiesz, że nie przeszkadza się innym w treningu?- powiedziała chowając miecz.
- Wybacz, byłam tak zafascynowana... Love jestem. Lubisz... trenować z mieczem?
- Owszem...
- Jak ci na imię?
- Shige, a co?
- Spoko. Kocham takie walczące mieczem osoby... A... a już najbardziej to jak szybko obchodzą się z tak ciężkim narzędziem!- tańczyłam z wrażenia wokół niej, westchnęła i z obrzydzeniem na mnie popatrzyła.
- Tylko ,że miecz nie jest ciężki, wygląda na taki ,ale naprawdę nie waży wiele...- powiedziała dziewczyna.
- Żartujesz!?
- A wyglądam na taką?!- prychnęła
Zwinnie zabrałam jej miecz, zaczęła wściekła za mną skakać, oczywiście nie chciałam by mi go odebrała, najpierw musiałam sprawdzić czy rzeczywiście miecz jest lekki...
- Oddawaj to! Ty głupia dziewczyno!!!- krzyczała
- Najpierw spróbuj dogonić mistrza ucieczki!- powiedziałam i zaczęłam wiać.
Wyjęłam miecz, był ciężki ,co mnie spowolniło... kłamczucha...
- Okłamałaś mnie! Miecz jest ciężki! Jak mogłaś?! Właśnie straciłaś wielką fankę...- prychnęłam i wyrzuciłam w powietrze miecz, pojawiła się Aurora słysząc zamieszanie.
- Owszem mogłam! Masz szczęście ,że miecz jest cały. Zabiłabym cię jakby się uszkodził chodźby rysą!- wkurzała się dziewczyna gdy złapała miecz w ręce.
- A co ja ci zrobiłam, że mnie okłamujesz?!- podbiegłam do niej równie wściekła,
miałyśmy się na siebie rzucić, ale Aurora się odezwała:
- Mogłybyście być ciszej!? Inni chcą odpocząć ,a wy tworzycie chaos!- powiedziała Aurora.
- Jeśli ona sobie pójdzie, będzie cicho...- syknęła dziewczyna odwracając się ode mnie
- Shige nie chcę się czepiać ,ale myślę ,że to twoja wina. Trzeba było po prostu powiedzieć ,że chcesz być sama, a nie ją okłamywać.- stwierdziła Aurora.
- Więc masz na imię Shige?!- zdziwiłam się, a ona zła i bez odpowiedzi weszła do jaskini jako wilk.
- Shige wracaj tu! Ech... Love zaczekaj.- powiedziała Aurora i poszła za nią.
Usiadłam na ziemi jako wadera i czekałam aż wrócą...
Minęło 5 minut...
10...
15...
20...
Nie przyszły.
Nagle nadleciał jakiś sokół, nie był to nasz drogi Zefiruś...
Był jakiś dziwny, czerwonawy... i miał w szponach list.
Podleciał do mnie, rzucił mi list i odleciał.
Rozglądnęłam się czy nikogo nie ma na około, byłam sama.
Pobiegłam do swojej groty z listem w pysku, wpadłam na Emili...
- Auć! Love? Co tak pędzisz?- powiedziała wadera
- Nieważne, przepraszam, ja do mojej groty...- powiedziałam podnosząc list i wbiegłam do groty zmieniając się w człowieka.
Emili dziwnie popatrzyła na list, wzruszyła ramionami i poszła gdzieś.
Domyśliłam się ,że list jest od Brisingera, miał identyczną pieczęć na nadgarstku.
Otworzyłam go i zaczęłam czytać, gdy skończyłam wesoła złożyłam kartkę i schowałam do kieszeni.
Wzięłam w ręce inną kartkę i napisałam:

Kochany Brisingerze!
Spotkajmy się dziś wieczorem tam gdzie wcześniej.
Będę czekać z niecierpliwością.
Lovley Loyal

Zapakowałam list w kopertę i wybiegłam z jaskini szukając Zefira.
Znalazłam go z Minsem i Emili w lesie, trenował Minsa.
- Zefir! - krzyknęłam
- Love? Co chciałaś?- ptak przyleciał na moje ramię, odeszliśmy kawałek od Minsa i Emili.
- Mam dla ciebie tajną prośbę...
- Tajną?
- Tak. Proszę obiecaj ,że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję, co chcesz zrobić z tym listem?
- Właśnie chodzi mi o list. Zabierz go do watahy ognia i przekaż Brisingerowi, błagam cię, jesteś moją jedyną nadzieją...- dałam mu list w szpony
- Ech Love... Wiesz ,że to nielegalne?- powiedział Zefir
- Wiem ,ale błagam cię ponownie, tylko tobie ufam.- powiedziałam
- Dobrze, niech ci będzie.- westchnął i poleciał do Minsa, który podbiegł zdziwiony.
- Co chciała?- zapytał Zefira
- Mam to dostarczyć pewnej osobie, na dziś koniec treningu.
Mins na mnie podejrzanie popatrzył i wrócił z Emili do jaskini.
Ja zostałam w lesie i poszłam coś zapolować.
Zefir poleciał do watahy ognia...
Wrócił po dwóch godzinach.
- Dostarczone, a tak swoją drogą, mam nadzieję ,że wiesz co właśnie zrobiłaś.
- Dziękuję Zefirku, odwdzięczę się jeszcze, nie mów nikomu.- podziękowałam, ptak kiwnął głową i odleciał.
Ja poprawiłam fryzurę, pomalowałam usta szminką i pobiegłam ile sił do wodospadu żywiołów.
Nie czekałam długo pojawił się Bris.
- Brisinger!- wstałam i rzuciłam mu się na szyję.
- Ślicznie wyglądasz...
- Dziękuję.
- Love mam cos dla ciebie, zamknij oczy.- powiedział i zrobiłam jak prosił.
Poczułam jego ręce na moich ramionach, coś założył mi na szyję.
- A teraz otwórz oczy.- uśmiechnął się promieniująco.
Miałam naszyjnik z białą gwiazdą. Zaczęłam nią obracać ,po czym spojrzałam na Brisa.
- Ja... nie wiem co powiedzieć... jest śliczny.- zarumieniłam się.
- Love, chciałem cię o coś zapytać...
- Tak?
- Zostaniesz moją partnerką?
- Brisinger...- wtuliłam się w niego, łzy pociekły mi z oczu. – Oczywiście ,że ta.......- dodałam ,ale przerwał mi krzyk Minsa:
- Love! Nie!!!- przybiegł z Aurorą, była wścieeeeeeekła... chyba na mnie czekała przed jaskinią z Shige... a ja byłam w lesie...
Otarłam łzy, ścisnęłam dłoń Brisingera i zrobiłam poważną minę.
- Mins, śledziłeś mnie!
- Bałem się co namieszałaś... i ten list co miał gdzieś zabrać Zefir... był do niego prawda? Tak jak ten rysunek co zabrała Aurora, też był do niego! Love to nasz wróg!- krzyczał Mins i biegł w naszą stronę z Aurorą... zaczęło się źle zapowiadać... no i z tyłu dołączyła Emili... świetnie, jesteśmy w komplecie... Ucałowałam Brisingera w policzek i szepnęłam:
~Aurora i Mins mnie zabiorą od ciebie.... lecz moje serce zawsze będzie przy tobie
, kocham cię od pierwszego spotkania, uważaj na siebie Brisinger........~ gdy to szepnęłam po chwili Aurora, Emili i Mins stanęli przed nami.
Emili zszokowana, Mins poważnie zerkający na Brisa, Aurora wściekle patrząca na mnie.


< Brisinger, Aurora Mins, Emili??? Zakończy ktoś? ;3 >



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz