- Co ci się stało?-powiedziałam na widok Asivy, która właśnie wchodziła do jaskini
- Napadł mnie jakiś dziwny zwierzak- odpowiedziała mi- nic mi nie jest
- Na pewno?- dopytywałam się
- Tak.- potwierdziła
- Okej, to ja wychodzę. Jakbyś czegoś potrzebowała to znajdziesz mnie Świątyni Oświecenia.- powiedziałam i wyszłam z jaskini. Poszłam do świątyni, ale okrężną drogą. To było głupie, ale nadal szukałam rozwiązania zagadki. Jak pogodzić mrok ze światłem? I jak pokonać mrok, skoro on najwyraźniej był silniejszy? "To nie moc tworzy ciebie i to nie od niej zależy kim jesteś" przypomniałam sobie słowa, no cóż jakiegoś głosu. "Masz w sobie światło, które rozproszy cień." nadal wspominałam jego słowa. " Ale jak znaleźć to światło we mnie? We mnie nie ma żadnego światła. " zapytałam się sama siebie. Nawet nie wypowiedziałam tego pytania na głos. Ale mój głos znowu się odezwał: " może zacznij od nastawienia." " niby co to znaczy?" Zapytałam. "Uwierz w to" odpowiedział. "Chyba nie potrafię" powiedziałam. I wydawało mi się, że głos roześmiał się " chcieć to móc" powiedział gdzieś zniknął. Tak jest najprościej sama bym zniknęła najchętniej, ale mnie się tam nikt nie pytał. Okej, ale jak znaleźć to coś? Na pewno jest jakiś sposób na wygranie z przeznaczeniem, ale nie wiem jaki, a głos mi w tym nie pomagał tylko ciągle się mądrzył. Nagle coś mnie tchnęło. Może w słowach głosu była jakaś ukryta wskazówka. Tylko czemu musi być ukryta. Dobra co on tam mówił? Żebym uwierzyła w siebie i że chcieć to móc. Ale ja chcę więc to odpada zostaje tylko to uwierzenie w siebie, ale to chyba na nic się nie zda.
Nie wiem jak długo siedziałam w świątyni, ale w pewnym momencie miałam już dość i postanowiłam wybrać się na spacer. Nadal jednak nie umiałam przestać myśleć o tym co słyszałam i czego się dowiedziałam, ale często komentowałam to w swojej głowie w sposób sarkastyczny, bo jak mi się wydawało to nic nowego nie wnosiło. Niby to plan bitwy z mrokiem, a zawiera jedynie dwa krótki zdania, 6 wyrazów. Nie to nie mogła być żadna wskazówka. Nie widziałam tu żadnego wskazania. Chodziłam tak po terenach watahy nie wiedząc zupełnie gdzie jestem. Czułam, że zaraz mi głowa eksploduje, ale nawet to nie mogło skłonić mnie do przestania myślenia. Idąc na swojej drodze natknęłam się na jakąś skałę, usiadłam na niej i położyłam głowę na kolanach, a potem starałam się krążyć myślami swobodnie. W oddali widziałam jakiegoś wilka, ale nie przyglądałam mu się zbyt dokładnie. W mojej głowie pojawiły się za to inne obrazy i zanim zdałam sobie z tego sprawę zapadłam w sen.
<może ktoś dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz