wtorek, 24 września 2013
(Wataha Mroku) od Lovley Loyal
Obudziłam się wcześnie rano, wyszłam po cichu z jaskini i ruszyłam w las watahy ognia.
Nie było w nim wiele zwierzyny, pewnie uciekła na nasze tereny podczas wojny. Złapałam dwa zające i je zjadłam, potem wróciłam do jaskini.
Brisinger akurat wstawał.
-Dzień dobry- powiedziałam.
-Witaj-Odrzekł zaspanym głosem.- Długo już nie śpisz?
-Jakąś godzinę.
Podniósł się z posłania i zmienił w człowieka.
-Daj mi chwilę. Ogarnę się i możemy ruszać.
-Właściwie... Ja nie wiem czy chcę wracać. Tutaj z tobą i Namminą jest mi dobrze. Lepiej niż z Aoime.
-Jesteś pewna co do swojej decyzji ?
-No właśnie jeszcze nie wiem. Czuję, że muszę to jeszcze przemyśleć. Mogłabym tu zostać do tego czasu?
-Oczywiście – uśmiechnął się miło i ku memu zdziwieniu do jaskini wtargnęła Aurora.
Narzekała ,że długo mnie szukała.
Chciała bym z nią wróciła.
Przeczyłam ,bo chciałam tu zostać, czułam się bardziej doceniana.
Co prawda kilku wilkom w tym Kondrakarowi nie podobało się moje przybycie...
A tak mnie lubił gdy szliśmy razem po ludzką postać... cóż z czasem osoby się zmieniają.
Aurora mnie tylko dobiła przypominając o Minsie, a już o nim zapominałam w towarzystwie Brisingera...
Dalej nie chciałam wracać. Czułam dobroć Namminy i Brisingera, chcieli miło przywitać Aurorę ,a jej serce przepełniało zimno do wilków ognia.
Wiedziałam ,że watahy są co do siebie wrogie, ale to nie znaczy ,że każdy musi być dla siebie zły. Za dużo już było przemocy...
Aurora jest nową betą ,więc pewnie coś się z Meyrin stało...
Gdy Aurora ponownie zapytała czy z nią wracam odpowiedziałam:
- Poczekaj przy wyjściu. Daj mi 5 minut...
Aurora spojrzała na Brisingera wrogo i wyszła z jaskini.
Przytuliłam basiora mocno.
- Dziękuję za wszystko... bardzo mi pomogłeś.
- Nie ma za co.
-Spotkajmy się jutro przy wodospadzie żywiołów.- wyszeptałam mu na ucho, chłopak także do mnie szepnął:
- Rano czy wieczorem?- uśmiechnął się
- Jak wolisz.- wyszeptałam
- No to rano, bo wtedy twoja beta nic nie będzie podejrzewać.
- Okej, do zobaczenia...- uśmiechnęłam się dając mu całusa w policzek.
Podeszłam do Namminy.
- Dziękuję za pomoc. Dla mnie zawsze będziecie przyjaciółmi bez względu na to co sądzi moja alfa i reszta watahy.- uśmiechnęłam się
-Nie ma za co. Jesteś tu zawsze mile widziana Love.- odpowiedziała
Nammina i poszłam ,bo Aurora narzekała.
- Co tak długo?! Miało być 5 minut!- zirytowała się moja beta
- Weź się nie denerwuj, mało ci dobijania mnie?
- Nie zrobiłam tego celowo, po prostu nie ufam wilkom ognia.- gdy to powiedziała zmieniłyśmy się w wilki i ruszyłyśmy.
- Co oni mają wspólnego z dobijaniem mnie? Nawet ich nie znasz Auroro ,a już oceniasz.- powiedziałam odwracając wzrok
- Mają to wspólnego ,że zakochałaś się w jednym z nich! Poza tym przecież wiesz ,że są wrogami Aoime od kiedy wywołali wojnę.
- To Perrie, już martwa alfa wody wywołała wojnę, nie oni! Wcale się nie zakochałam! Ja... tylko byłam w szoku i potrzebowałam odrobiny miłości. – schyliłam pysk siadając na śniegu, zatrzymałyśmy się.
Aurora podniosła mi głowę w górę i patrzyła przeszywającym wzrokiem.\
- Słuchaj, też kiedyś byłam zakochana i rozpoznaję jak zachowuje się taka osoba.
A co do Perrie to alfa ognia i światła przyłączyli się do niej dlatego są wrogami.
Wiem ,że to dla ciebie trudne ,ale daj se spokój z tym wilkiem ognia... są przecież inne basiory z watahy powietrza, burzy , wody i od nas... Em oczywiście oprócz
twojego ,,zdradliwego’’ Minsa.- powiedziała podkreślając bardzo ,,zdradliwego’’.
- On wcale nie jest mój... teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? Nie rozśmieszaj mnie! Dla mnie nie nadaje się nawet na kumpla ,a co dopiero przyjaciela.- zakpiła Aurora
- Dlaczego tak go nie lubisz? Mins może nie potrafi się zdecydować kogo kocha, ale to nie znaczy ,że nie nadaje się na przyjaciela.- po moich słowach nastała chwila ciszy.
- Dobra, może przesadziłam, ale uważaj, Mins jest zdolny do wszystkiego, kto wie czy wkrótce nie zostawi i Emili dla innej... Nie martw się, nie powiem Aoime,że byłaś w watasze ognia ,bo to tylko by ją bardziej dobiło. Masz szczęście, że będę na tyle dobra.- powiedziała Aurora i poszłyśmy dalej.
Nie zapomniałam jednak jaką troskę okazał mi Brisinger i o naszym spotkaniu przy wodospadzie.
Jutro rano powiem ,że idę na łyżwy, to zmniejszy podejrzenia Aurory...
Gdy dotarłyśmy położyłam się w grocie.
Przewracałam się na łóżku myśląc o Brisingerze.
Nie umiałam zapomnieć jego wyrazu twarzy, znalazłam jakąś kartkę, usiadłam na łóżku i wzięłam w ręce ołówek i gumkę.
Zaczęłam rysować...
Następnie wzięłam kilka kredek, pokolorowałam go.
Gdy skończyłam zachwycałam się rysunkiem. Dałam mu jeszcze podpis Brisinger
i było gotowe.
Na rysunku umieściłam go w postaci wilka i nachodzącą na wilka postać człowieka, podpis był obok wilczej postaci.
Odłożyłam przedmioty, położyłam się na łóżku i gapiłam w rysunek.
-Jaki ty jesteś cudowny...- powiedziałam cicho
- Kto jest cudowny?- zdziwiła się Aurora
- Nikt... co chciałaś?- wsunęłam szybko kartkę z rysunkiem pod poduszkę.
-Przyszłam sprawdzić czy wszystko w porządku, jakoś tak cicho było jak nigdy w twojej grocie. Tak w ogóle co przede mną chowasz pod poduszką?- popatrzyła na mnie dziwnie i podeszła bliżej.
- Nic! Nic tam nie mam!
- Kłamiesz, widziałam jak wkładasz rękę pod poduszkę.- Aurora odepchnęła mnie , nie byłam o siłach by się sprzeciw stawić, Aurora wyjęła rysunek i z zaskoczeniem popatrzyła na niego, po czym błagalną miną na mnie.
- To ten basior do ,którego tak się tuliłaś?! Mówiłam, żebyś zapomniała o nim...
- Jego imię to Brisinger i nie potrafię o nim zapomnieć.
- Można się domyślić po podpisie rysunku... wiesz ,że nie zgodzę się na to abyś z nim była. Znajdź se innego, on nie jest dla ciebie.- Aurora wyszła z mojej groty , zabrała rysunek.
- Mój rysunek! Oddaj go!- krzyczałam aż Mins wyszedł z jaskini.
- Zatrzymam go sobie, łatwiej zapomnisz o tym basiorze. Masz se go wybić z głowy.- Aurora poszła do swojej groty, nie odważyłam się jej atakować choć tak chciałam odebrać swój rysunek... stanęłam na środku przejścia ze schyloną głową, łza mi poleciała.
- Wszystko w porządku Love? Jakim basiorze?- zapytał Mins
- Nie twoje sprawa!- syknęłam i załamana poszłam do swojej groty.
- Ale co ja takiego zrobiłem?- słyszałam jak dziwił się, potem zabrała go gdzieś Emili.
Nie miałam nic do tego ,że Mins jest z Emili, ale głupio mi było teraz z nim gadać na dodatek o Brisingerze... zapewne mówiłby to co Aurora jak go znam.
Rano wzięłam łyżwy i wyszłam z jaskini, Aurora stanęła mi na drodze.
- Gdzie idziesz?
- Na łyżwy jak widać.
- Dobra ,ale wracaj za dwie godziny. - spojrzała poważna na mnie i weszła do jaskini, ja pobiegłam w stronę wodospadu żywiołów.
Tam czekał na mnie Brisinger.
Wesoła rzuciłam mu się na szyję.
Pocałowałam go, zaskoczył się.
- Łał, niezłe powitanie...- uśmiechnął się
- Cieszę się ,że jesteś. Tęskniłam.- przytuliłam go
- Może pokażesz mi jak jeździsz skoro masz łyżwy?
- Okej czemu nie, mam 2 godziny, potem muszę wracać.- powiedziałam i założyłam łyżwy, jeździłam na lodzie, a Bris patrzył na mnie wesoły i podziwiał moje triki.
Potem zabrałam go na lód i razem jeździliśmy.
Było cudownie, a po półtorej godziny pożegnałam go i wróciłam szczęśliwa do jaskini.
Aurora popatrzyła na mnie wesoło, cieszyła się ,że pilnuję czasu.
Jednak nie wiedziała ,że spędziłam go z Brisem....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz