Kiche była jakaś taka... nieobecna. Chyba dopadła ją zimowa melancholia. Ale bardziej czuć było gniew. Położyłem jej nieśmiało łapę na barku. Zjeżyła futro.
- Czego chcesz? - warknęła.
- N-nic. - wydukałem i cofnąłem się do głębi groty. Było tu pusto. Nie rozumiem, czemu tak dużo wilków było w innych watahach, choćby w mroku, czy wodzie. To żaden specjalny żywioł, według mnie. A nowi przybywali, jak głupi. Brakowało mi innych dusz tutaj. Może da się kogoś ściągnąć?
Nie ważne, przytargałem sobie materiał i puch obszyty jakąś tkaniną, którą Kiche przyniosła dawno, jak wracała z targu. Wyścielałem sobie tym posłanie, po czym wygodnie się położyłem.
Obok mnie stanął jakiś niewielki ptak. Wesoło zaświergotał, po czym poleciał do źródła ciepła. Na środku, ułożony był stos z gorących kamieni. Przyznam, że dawał przyjemne ciepło.
Nienawidziłem zimy. Tak bardzo. Cała przyroda schowana była pod śnieżną pierzyną. Nie było jak się rozerwać, ani potrenować. Ale pocieszałem się, że niedługo będzie można przywołać wiosnę.
Usłyszałem burczenie w brzuchu. Westchnąłem, dając po części upust swemu niezadowoleniu i dźwignąłem się do góry, by wyjść z jaskini, węsząc zwierzynę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz