sobota, 21 września 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

Podeszła do mnie Alfa Ziemi. Nic dobrego nie można było wyczytać z jej miny. Cholera.
 - Ooo, Kiche. - Uśmiechnęłam się, próbując zrobić wrażenie spokojnej. - Widzę, że dostałaś mój prezent.
- Dostałam, ale go nie chcę. - Rzuciła miecz na ziemię. - Myślałaś, że wykupisz swoje winy jakimś mieczem?
Mój wzrok powędrował na białą pierzynę otulającą ziemię.
- Czyli już wiesz.. Kiche ja nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie mów lepiej. - Przymknęła oczy - Ja nie jestem zła... jestem wściekła !
Zaszła w niej jakaś zmiana, nie zdążyłam nawet zarejestrować, kiedy wyjęła sztylet i przycisnęła mnie do drzewa, trzymając sztylet przy moim gardle. 
  - Jesteście siebie warci. - warknęła i puściła mnie. Pozwoliłam kompletnej ciszy rozpanoszyć się pomiędzy nami.
Abstynencja.
Teraz każdy myśli, że jestem na szczycie, bo co? Bo przeleciał mnie pierwszy lepszy z powietrza? Nie, to ja w tym momencie byłam nędzna i nie uważałam się za lepszą, a za gorszą. Ciążyło mi sumienie. Ale nie pozwoliłam samej sobie tonąć w depresji z takiej błahostki.
Kiche postanowiła zedrzeć sobie gardło, wydzierając się, a potem odeszła. Miałam ochotę za nią pobiec, ale to nie dałoby żadnego rezultatu.
Poszłam więc dalej. Przystanęłam, bo do moich nozdrzy dostała się woń obcego osobnika. Teoretycznie, każdy jest obcy, ale mniejsza. Wilczyca Światła, jak mniemam. Nie ukrywam, nie byłam zbytnio zachwycona, że tu przebywa, ale to nie ona wywołała wojnę, nie była tą chorą idiotką, która zrobiła cały ten syf o jedno pisklę.
- Czego szukasz, cukiereczku? - nie dało się ukryć niechęci.
- E-mily, po-trze-bu-je po-mo-cy. - wysapała.
To dziwne, że posunęła się aż tak blisko na moje terytorium. Miała dużo odwagi. No nic, jak pomóc małej, zbłąkanej gąsce, która z własnej głupoty posunęła się do próby samobójczej? Pewnie teraz wykrwawia się gdzieś w lesie, a mróz wcale jej nie polepsza humoru. Hm.
Zagwizdałam głośno i wysłałam komunikat mojej prywatnej maskotce. Gryf przyleciał. Nie ukrywam, był dość młody, ale był pełen werwy i posłuszeństwa. Pogładziłam zwierzę po głowie.
- Proszę. - wręczyłam dziewczynie torbę ze smakołykami i lejce i wskazałam ręką siodło. - Leć już. Nie powinna się szamotać. Tylko nie pozwól jej latać nisko nad wodą, jeśli nie chcesz się zmoczyć.
Weszłam w korytarze, potrzebowałam się przebrać. Akurat przechodziłam obok groty Meyrin. Poczułam drobne kłucie w sercu. Zbyłam je prychnięciem. Zaraz, tam chyba ktoś stoi.
Podeszłam do Demiry i położyłam jej dłoń na ramieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz