środa, 18 września 2013

(Wataha Burzy) Od Dareth'a

Po uspokojeniu sytuacji, Accil posłała nas po zwierzynę. Ponieważ nie znaliśmy lasu postanowiliśmy się rozdzielić poszedłem na północ.Wędrowałem już około godziny po bardzo malowniczym lesie porośniętym dębami, bukami i sosnami kiedy poczułem ten zapach, pachniało żołędziami i nieco subtelniej grzybami, tego zapachu nie dało się z niczym pomylić, dzik.Cicho ruszyłem w stronę zapachu który się wzmagał, gdy jakieś 20 metrów przed sobą obaczyłem dorosłego odyńca zmieniłem postać na ludzką i wyjąłem sztylety,wiatr wiał mi w twarz więc dzik nie czuł mojego zapachu ale ja doskonale czułem jego, uśmiechnąłem się odsłaniając rząd zębów ostrych jak brzytwy. 
Byłem tuz za nim i szybkim ruchem wbiłem mu jeden sztylet w bok drugi miedzy łopatki zwierz padł martwy w kilka sekund, wyczyściłem sztylety o trawę i schowałem do pochew.Wziąłem dzika na plecy i udałem się w kierunku groty, gdy w końcu przybyłem na miejsce okazało się że wszystko już jest. Rahul upolował drugiego dzika a oprócz tego dziewczyny nazbierały dużo różnych gałązek i jedną kłodę. Jednego odyńca od razu upiekliśmy na ruszcie a Eulalii zaczęła pleść koszyki.
Gdy nadeszła noc wszyscy się położyliśmy w największej części jaskini. Wszyscy spali blisko siebie, by dzielić się ciepłem. Noc była zimna, mimo, że w jaskini palił się ogień. Wilki pogrążone były we śnie, choć ja swoim zwyczajem czuwałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz