Po uspokojeniu sytuacji, Accil posłała nas po zwierzynę. Ponieważ nie znaliśmy lasu postanowiliśmy się rozdzielić poszedłem na północ.Wędrowałem już około godziny po bardzo malowniczym lesie porośniętym dębami, bukami i sosnami kiedy poczułem ten zapach, pachniało żołędziami i nieco subtelniej grzybami, tego zapachu nie dało się z niczym pomylić, dzik.Cicho ruszyłem w stronę zapachu który się wzmagał, gdy jakieś 20 metrów przed sobą obaczyłem dorosłego odyńca zmieniłem postać na ludzką i wyjąłem sztylety,wiatr wiał mi w twarz więc dzik nie czuł mojego zapachu ale ja doskonale czułem jego, uśmiechnąłem się odsłaniając rząd zębów ostrych jak brzytwy.
Byłem tuz za nim i szybkim ruchem wbiłem mu jeden sztylet w bok drugi miedzy łopatki zwierz padł martwy w kilka sekund, wyczyściłem sztylety o trawę i schowałem do pochew.Wziąłem dzika na plecy i udałem się w kierunku groty, gdy w końcu przybyłem na miejsce okazało się że wszystko już jest. Rahul upolował drugiego dzika a oprócz tego dziewczyny nazbierały dużo różnych gałązek i jedną kłodę. Jednego odyńca od razu upiekliśmy na ruszcie a Eulalii zaczęła pleść koszyki.
Gdy nadeszła noc wszyscy się położyliśmy w największej części jaskini. Wszyscy spali blisko siebie, by dzielić się ciepłem. Noc była zimna, mimo, że w jaskini palił się ogień. Wilki pogrążone były we śnie, choć ja swoim zwyczajem czuwałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz