Nie widziałam Meyrin od przeciągu trzech dni. Na początku się nie martwiłam, jasne, mogła wychodzić świtem, wracać nocą. Jednak teraz coś się we mnie przełamało i poszłam sprawdzić jej mieszkanie.
Dotknęłam ręką pościeli, była lodowato zimna. Przesunęłam ręką po całym łóżku i natknęłam się na "coś". Potrzebowałam chwili, żeby zorientować się, to ciało. A dokładniej ciało Meyrin. I wtedy pokazała się cała.
Nie wiem, może to swego rodzaju blokada?
- Meyrin? - szeptałam jej imię, niczym mantrę, by w końcu wykrzyczeć je na całe gardło.
Rozglądałam się uważnie po pokoju.
"Aoime Szpieg"
Obejrzałam się po pokoju, bo wyraźnie słyszałam czyjś szept. Dochodził.. zewsząd. To w ogóle możliwe?
Wodziłam wzorkiem po całym pomieszczeniu, co rusz trafiałam na przejście do innego pomieszczenia, nie, to nie to.
Książka, która leżała na biurku otworzyła się sama z siebie i zatrzymała na stronie sześćdziesiątej dziewiątej.
Podeszłam niepewnie do biurka i chwyciłam książkę w ręce, mój wzrok padł na zakładkę i litery, które tworzyły nagłówek:
"Sztuka porwania ze snu"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz