niedziela, 15 września 2013

(Wataha Mroku) Od Aoime

Całe to... zamczysko było sprytnie zbudowane i idealnie spełniało swoją funkcję. Całość miała pokrój labiryntu, i to niebanalnego. Gdybym była tu sama, pewna by była moja śmierć.
Ale nawet mając przy sobie patronkę, często wpadałyśmy w ślepe uliczki.
Usłyszałam chrzęst, dochodził gdzieś z góry. Dałam susa do przodu, a śmiertelnie niebezpieczne ostrze porwało mi nogawkę spodni i drasnęło nogę. Z resztą, nie pierwszy raz o mało nie dałam się przebić przez jakiś drobiazg, który urwał się z sufitu, wyrósł nagle z ziemi, czy wystrzelił ze ściany. Albo po prostu jakieś urocze stworzenie wybiegło z zakrętu. Tym razem, był to sporo większy ode mnie tygrys. Niby banalny przeciwnik, ale dla grupy, sama miałam z nim teraz problem, gdy przyparł mnie do posadzki, a z nogi ciekła mi krew.
Zwierz zawył z bólu i zszedł ze mnie, kulejąc. Następnie czmychnął w stronę ściany, a przed nim otwarł się portal.
- Cholera. - zaklęła Nemezis. - Nie zdążyłam.
- Dzięki. - dźwignęłam się na nogi, jednak potrzebowałam ściany, gdyż lekko kręciło mi się w głowie.
- Czekaj. - Bogini mruknęła i przymknęła oczy. Po chwili w jej dłoniach zmaterializowała się opaska uciskowa i bandaż. Przykucnęła przy mojej nodze i opatrzyła ją.
- Dziękuję. - rzuciłam jeszcze raz, a ona uśmiechnęła się do mnie lekko.
To chyba pierwszy raz, kiedy zrobiła dla mnie coś miłego...
- Mimo pozorów, potrafię być miła. Gdy mam dla kogo.
Kiwnęłam głową.
- Możemy iść dalej? - zapytała.
- Jasne. Prowadź.
 Ogółem ktoś, kto to zaprojektował nie trudził się dekoracjami. Na ogół ściany były z kamienia, a posadzki z marmuru. Gdzieniegdzie na stoliku, bądź półkach znajdowały się mniejsze naczynia, w których leżały kamienie, te zwykłe, czy szlachetne, bądź kwiaty, jeszcze żywe, bądź pozbawione życia.  Nic szczególnego.
Nemezis stanęła nagle i wyglądała, jakby dostała olśnienia.
- Czekaj. Masz zdolność termowizji, prawda?
Mimowolnie przytaknęłam głową.
- Możesz nas w takim razie doprowadzić nas do twojej przyjaciółki. 
Przymknęłam oczy i mocno skoncentrowałam swój umysł, kalibrując, co chcę zobaczyć. Otworzyłam je z powrotem i zamrugałam ponownie.
Wszystko było okej, widziałam w trzech kolorach, istoty ożywione były na fioletowo.
- Tędy. - nakazałam i puściłam się prawym korytarzem.
Teraz potrzebowałam idealnego węchu, nie chciałam przeoczyć przypadkiem Meyrin. Przeobraziłam się w wilka i ruszyłam z nosem przy ziemi.
Czułam delikatnie jej woń. W prawdzie, była prawie niezauważalna, może to jednak nie ona...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz