wtorek, 17 września 2013

(Wataha Mroku) Od Emily

- Powiedz szczerze, czy ty tak naprawdę kochasz Aoime czy Love. Bo wiem, że ja nie mam u Ciebie szans.
-Zdziwiłaś mnie tym pytaniem. Posłuchaj ja i Aoime nie byliśmy sobie obojętni ale wybrała innego ja natomiast pogodziłem się z tym po czasie ale jednak. I mimo to,że wybrała innego jest moją dobrą przyjaciółka. Kocham więc Love i mimo,że kocham jeszcze w pewnym sensie Aoime jestem z Love. Ale teraz wybacz ale chce być sam.-powiedział Mins
Więc jest tak jak myślałam. Miałam dość, wiedziałam już co chcę zrobić. Gdy Mins poszedł do swojej groty znalazłam kawałek kartki i napisałam: "Nie szukajcie mnie bo nie znajdziecie. Odeszłam już na zawsze. Mins, Love życzę Wam szczęścia, wybaczcie mi to co zrobiłam. Przepraszam Love, że chciałam zepsuć twój związek z Minsem. Teraz odchodzę już na zawsze, Love czy nie tego właśnie chciałaś? Abym odeszła...Mins, a ty bądź szczęśliwy, przykro mi, że tak to się kończy, ale boję się, że mogłabym znowu zrobić coś głupiego, a ja chcę dla ciebie jak najlepiej. Kocham cię Mins i nigdy nie przestałam chociaż bolało mnie tak jak ciebie gdy Aoime odmówiła tobie. Myślę, że mnie zrozumiesz. Aoime dzięki za wszystko. Za to, że dałaś mi dom, byłaś taka miła. Życzę wam wszystkim szczęścia. Emily... "
Położyłam kartkę na moim łóżku w jaskini i wyszłam. Przeszłam obok groty Minsa. "Żegnaj kochany" wyszeptałam. Zmieniłam się w wilka i zaczęłam biec. Wybiegłam poza teren watahy, ale była noc i wszyscy spali, więc nikt nie zauważył, że uciekam. Wbiegłam na polanę pojednania. Zatrzymałam się. Pojednanie... nie ja nie umiem się pojednać. Zawsze będę kochała Minsa i nic tego nie zmieni, gdybym została mogłabym rozbić jego związek z Love, a ja chciałam jego szczęścia. Pobiegłam dalej. Po godzinie biegu zmęczyłam się, zaczęłam iść. Szłam jeszcze jakieś 2 godziny i dotarłam w góry. Wspinałam się do góry po skałach. Gdy wyszłam na wielką skałę zaczęło wstawać słońce. Położyłam się na skale i popatrzyłam w dół. Była tam tylko wielka przepaść i nic więcej. Teraz, albo nigdy... Wstałam i zawyłam, już po raz ostatni. Moje wycie było długie i wydawało się bez końca, zawarte było w nim całe moje cierpienie, żal, rozpacz... Zmieniłam się w człowieka. Zamknęłam oczy... przypomniałam sobie tamten pocałunek. Zrobiłam krok w przepaść. Już nie ma odwrotu, bezkresna otchłań... Żegnaj Mins pomyślałam, a potem już tylko ciemność...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz