środa, 11 września 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Źle się czułam siedząc w swojej części jaskiń samotna. W końcu to moje ostatnie dni życia tutaj, a potem...? Spojrzałam na półki pełne broni, chyba był tam każdy rodzaj z tych najlepszych sztuk, ale co mi po nich, jeśli nie mogę ich we śnie użyć.
 Nagle zobaczyłam Demirę postanowiłam odpocząć na chwilę od tych ponurych myśli.
 - Co powiesz na trening? - zapytałam się, stając za jej plecami.
 - Bardzo chętnie i tak nic nie mam do roboty - odparła wstając, a ja ją zaprowadziłam w miejsce, które znalazłyśmy do ćwiczeń pierwszego dnia.
Aż do zmierzchu trenowałyśmy, ale mimo, że początkowo rozbrajałam ją z łatwością, a teraz też nie było to za trudne, to jednak jej poziom się podniósł, nawet jeśli tego nie zauważyła.
  - Nie ma za co. Dobranoc - powiedziałam cicho i się odwróciłam. Dzisiaj miała być moja ostatnia noc, podczas której powinnam stąd jakoś... zniknąć czy coś.
Wróciłam do mnie i spojrzałam niechętnie na księgi, które sprawiały, że zadawałam więcej pytań, zamiast znajdywać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
Położyłam się w pięknym łóżku i chwilę leżałam z otwartymi oczami, a następnie uniosłam moją rękę i spojrzałam na moje paznokcie.
 - Ostatnia noc, co? - Spytałam się szeptem, mimo, że w grocie byłam sama i słyszałam jedynie wesołe skwierczenie płomyków, zupełnie nie pasujące do mojego nastroju.
Zamknęłam oczy i po chwili znalazłam się w tym samym miejscu, gdzie lądowałam w każdym z moich ostatnich snów, nie licząc tego w którym mnie złapali.
 - A więc dzisiaj? - Zapytałam.
Milcząco skinęła głową, po czym stwierdziła.
 - Właśnie przegrałaś. - Machnęła ręką, a przed nami pojawiło się lustro, po chwili jego powierzchnia zafalowała i zobaczyłam siebie, jak spałam w mojej grocie w Forever Young.
Moje ciało otaczały jakieś zaklęcia ochronne, wyglądałam jakbym miała się w każdej chwili obudzić, lecz to ciało miało według nich pozostać takie na zawsze.
 - Uratują mnie - odparłam. - A ja do tego czasu wytrzymam nawet tortury. Ktoś na pewno mnie uratuje. Mają wskazówki...
Pomyślałam o księdze z zakładką na której było napisane "Sztuka porwania ze Snu", to powinno wiele podpowiedzieć Alfie i innym.
 - Jesteśmy w innej rzeczywistości - powiedziała. - W niej nawet nie ma wilków takich jak ty, a poza tym ty jesteś człowiekiem z takim darem, a więc nic dziwnego, że przystałaś do wilków. Dlaczego miałoby zależeć im na mieszańcu.
 - Dlaczego wam zależy na mieszańcu? - Spytałam.
 - Bo posiadasz zarówno cenne umiejętności ludzkie i wilcze - odparła.
 - A więc to jest moja odpowiedź do twojego pytania - oznajmiłam.
Uśmiechnęła się i powiedziała:
 - Podobasz mi się, poproszę o przydzielenie ciebie do mnie do pary w działaniach specjalnych.
 - Możesz sobie pomarzyć, że w ogóle do was się przyłączę - warknęłam.
Uśmiechnęła się i zniknęła.
Ręcę miałam uwiązane drutem, podobnie jak nogi. Mogłam w każdej chwili przyzwać miecz, który by przeciął te więzy, ale nie teraz, ponieważ nie miałam planu, a wielkim marnotrawstwem byłoby pokazać im, że mam taką możliwość.
Kiedy wreszcie mnie uratują...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz