poniedziałek, 16 września 2013

(Wataha Światła) od Asivy

- Możesz mnie odprowadzić do groty- odrzekłam.
- To chodzimy- odpowiedziała stanowczo.
Podczas powrotu zastanawiałam się co jest poza teren watahy. Kiedy byliśmy już na miejscu zapytałam się jej:
- A co jest dalej za terenami naszej watahy?- zapytałam.
- Oto mapa naszej krainy, my jesteśmy tutaj- pokazała palcem.
Z zainteresowaniem oglądałam całą mapę. Zauważyłam, że obok nas jest wataha ziemi i mroku. Zadałam jeszcze jedno pytanie:
- A czyje jest to po środku miedzy watahami- pokazałam palcem. Ona błyskawicznie odpowiedziała:
- To jest Polana Pojednania a ten duży akwen wodny to Wodospad Żywiołów. Możesz tam sobie spokojnie spacerować ale jest duża szansa, że spotkasz jakiegoś wilka z innej watahy- ostrzegła.
- Dzięki za dobrą radę, to ja już pójdę się położyć- oświadczyłam i poszłam w sam koniec groty.
Szybko usnęłam.

Obudziłam się następnego poranka. Świeciło słońce a dzień zapowiadał się pogodnie. O dziwo jednak wszyscy spali. Postarałam się wyjść bez najmniejszego hałasu. Niestety obudziłam The Last Death. Maluch patrzył na mnie zaspany i powiedział cichutko;
- Gdzie idziesz?- zapytał.
- Em… idę na spacer.- odrzekłam szeptem.
- Aha, a weźmiesz mnie ze sobą?- ponownie zapytał.
-Nie, jest bardzo wcześnie idź dalej spać- odpowiedziałam miłym głosem.
On posłuchał się i ponownie się ułożył do snu. Wyszłam przed grotę i zmieniłam się w człowieka. Jak było wygodnie „rozprostować” nogi. Chodziłam po lesie i zauważyłam jakieś jagody. Wiedziałam, że są jadalne bo uczyłam się o nich w szkole( tak jak byłam młodsza chodziłam do szkoły). Zerwałam całą kiść i poszłam w pobliże rzeki aby zjeść w spokoju. Wsłuchiwałam się w wiatr, tutaj panowała jakaś aura. Sama nie wiedziałam jak to nazwać. Po chwili namysłu postanowiłam pochodzić po terenach całej watahy. Miałam przy sobie mapę więc wiedziałam gdzie iść. Wszędzie było nienaturalnie jasno. Mi to jednak nie przeszkadzało przecież jestem wilkiem światła. Grzebiąc w kieszeni od mojej kurtki znalazłam mój stary notes. Czytając zwróciłam uwagę na jeden wers brzmiał on tak:
„ Patrzę w wodę i widzę człowieka na pół wilka.”
Dziwne, że takie rzeczy pisałam ale cóż pewnie miałam jakiś konkretny powód. Długo się nad tym jednak nie głowiłam. Wyczułam znowu czyjąś obecność. Pomyślałam, że Matt znowu się do mnie skrada. Odwróciłam się i zobaczyłam jedynie parę drzew. Uznałam, że po prostu mam zwidy.
Poszłam dalej. Pomyślałam, żeby wziąć się za szukanie partnera. E tam! Głupota nikt mnie nie będzie chciał. Moje zmartwienia przerwał ryk niedźwiedzia. Nie za bardzo jednak się przestraszyłam bo takie miśki to nie raz w życiu napotykałam i zabijałam. Zza krzaków wyszedł niedźwiedź ale nie był taki zwykły. Był cały czarny z niebieskimi symbolami na całym ciele. Był dużo większy od zwykłego, naturalnego grizzly. Na pierwszą myśl pomyślałam, że to jakiś demon ale one raczej atakują ciała ludzkie. Jednak długo się nie zastanawiałam i ruszyłam na niego. Podczas biegu zmieniłam się w wilka . Kiedy byłam prawie przy nim to on ryknął i wyleciałam w powietrze. Zarwałam jednak w łapę i cóż- Bolało!. Nie poddałam się tak szybko i znowu na niego ruszyłam tyle, że z powietrza. Niedźwiedź szarpnął mnie pazurami. Aż zapiszczałam z bólu. Po mimo ogromnego bólu wstałam i znowu ruszyłam na niego. I wtedy tak oberwałam, że sama nie wiem kiedy to się stało. Kiedy upadałam to „szorowałam” plecami ziemię i walnęłam o coś twardego. „No to się wkopałam”- pomyślałam.
Po chwili on zniknął. Czyżby to było złudzenie?. Tak czy siak wstanie to był koszmar. Ból jak by ktoś mnie podpalał ogniem. Po 10 minutach męczarni wstałam. Dojście do groty zajęło mi 2 godziny. Kiedy do niej weszłam to od razu upadłam. Oris do mnie podbiegła i przerażona powiedziała:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz