wtorek, 17 września 2013
(Wataha Mroku) Od Demiry
Siedziałam niespokojnie w swojej jaskini na łóżku i cały czas nasłuchiwałam czy może ktoś nie idzie. Za to reszta zajadała się jeleniem. Prawda była taka że bałam się o Meyrin i nie przełknęłam bym oni kęsa . Nie czułam czegoś takiego od czasu gdy z mojego życia zniknęła Niterra chociaż z pewnością i tak przesadzałam. W końcu wyszłam z jaskini i zobaczyłam Aoime z jakimś chłopakiem obok ale nie interesował mnie in tylko nieprzytomna Meyrin, którą trzymał na rękach. Przygryzłam wargi i podeszłam bliżej.
- Aoime, wróciłaś! - krzyknęła Aurora, i rzuciła się na szyję Aoime
Dziewczyna poklepała ją lekko po plecach i odwzajemniła uścisk.
Spojrzała na bandaż na nodze Emily.
- O tym porozmawiamy później.
Rozejrzała się po zgromadzonych wilkach ale nikt inny nie był ranny.
- Teraz do rzeczy. - podała Aurorze ekwipunek. - Potrzebuję naprawdę uzdolnionego medyka.
Wywołała nerwowy szum i szepty. Przebiłam się przez wszystkich i podsunęłam myśl.
- Myślę, że będzie trzeba się ostatecznie zwrócić do wody...
- W takim razie idziemy. - Aurora, pozwól. I Ty, Mins. - przywołała gryfy. Po jednym dla każdego. Opatuliła Meyrin w koc i usiadła z nią na zwierzaka.
- Leć ostrożnie. - szepnęła Aoime ledwo dosłyszalnie
Byłam zła. Chciałam lecieć z nimi żeby mieć pewność że Meyrin nic nie będzie ale niestety odlecieli i nie mogłam zgłosić sprzeciwu. Prychnęłam tylko i zmieniając się w wilka dałam potężnego susa w las. Zaczęłam biec na oślep by jakoś wyładować swoje negatywne emocje aż w pewnym momencie prawie uderzyłam w drzewo ale szybko wyskoczyłam w powietrze wbijając pazury w korę i wskoczyłam na gałąź. Zmieniłam się w człowieka i usiadłam ciężko oddychając. Skierowałam wzrok w stronę terenów wody i zobaczyłam przed jaskinią trzy gryfy. Przyglądałam się zwierzakom przez chwile aż zobaczyłam wychodzących Aoime, Mins'a i Aurore. Zeskoczyłam z gałęzi znowu przybierając postać wilka i na ziemi wylądowałam już na czterech łapach i ruszyłam w stronę watahy wody. Kiedy dotarłam już ich nie było. Weszłam do jaskini ale zatrzymał mnie jakiś chłopak posiadający czarne skrzydła. Z tego co wiedziałam nowy alfa.
- Ile was tu się jeszcze zleci? - warknął poirytowany
- Myślę że jestem ostatnią osobą jaka tu przyjdzie - stwierdziłam i go wyminęłam
Obrzucił mnie tylko obojętnym spojrzeniem i zniknął mi z oczu. Po chwili wpadłam na białą wilczyce z medalionem na szyi.
- Gdzie jest Meyrin? - spytałam bez przeprosin
- Najpierw byś przeprosiła - powiedziała ale pokazała mi łapą wejście do groty, która prawdopodobnie należała do niej
Weszłam do środka i zobaczyłam leżącą na łóżku nieprzytomną Meyrin. Podeszłam do niej i usiadłam na łóżku. Dotknęłam jej ręki. Była zimna ale czułam słaby puls. Chciałam dla niej coś zrobić ale nie wiedziałam co. Nagle wpadłam na pomysł. Kiedyś udało mi się przekazać część swojej energii innemu wilkowi dzięki czemu nie umarł. Dotknęłam czoła dziewczyny i zamknęłam oczy i skupiłam się na tym by wczuć się w rytm jej serca. Poczułam jak zaczęła ze mnie powoli ulatywać energia i po chwili usłyszałam miarowy oddech Meyrin, a jej tętno przyśpieszyło zresztą tak samo jak serce. Uśmiechnęłam się słabo ponieważ musiałam jej przekazać większość swojej energii. Wiedziałam że teraz powinno być wszystko dobrze. Wstałam z łóżka i po chwili poczułam jak uginają się pode mną kolana jednak dzielnie wyszłam na korytarz i minęłam białą waderę. Wychodząc z jaskini mało nie upadłam. Powłóczyłam nogami i weszłam między drzewa. Szłam tak kawałek aż wpadłam na czyjś szeroki tors. Mało nie upadłam ale ten ktoś mnie podtrzymał obejmując w tali. Spojrzałam w górę i...
<Reszta pojawi się gdy skończę to pisać z inną osobą>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz