sobota, 14 września 2013

(Wataha Wody) Od Hinomoto.

Właśnie stałam przed świeżo zamordowanym przeze mnie wilkiem. Stałam niewzruszona, emocje nie górowały nade mną, jak zwykle. Odwróciłam się na Południe i spojrzałam czy nikt za mną jeszcze nie podąża. Znowu mój wzrok utkwił w martwym ciele, znałam tego wilka.  Był to płatny zabójca, wyszkolony do tego idealnie, jednak jego dzisiejsze zadanie go przerosło. Ruszyłam w nieznane. Ostrożnie stawiałam każdy krok, wiedziałam, że mogę przypadkiem wkroczyć na czyjeś tereny, a w tym momencie maja prawo mnie zabić. Teraz poczułam, że jestem u kogoś, wiec nie zamierzałam się kryć, to po prostu nie miało by sensu, a  co gorsza było by podejrzane. Zmieniłam się w człowieka i kręcą biodrami szłam bez jakichkolwiek obaw rozglądając się bacznie. Nagle ktoś stanął przede mną. Był to chłopak o białych włosach, posiadał też skrzydła, ale złożył je gdy tylko wylądował. Jego postawa miała mnie przestraszyć, ale ja tylko stałam i patrzyłam na niego. Ni byłam pewna kim on jest, może to Alfa? Najczęściej to właśnie przywódcy wyczuwają obcych, ale… no właśnie jest jedno ale, jeśli nie będę mówiła do niego z szacunkiem, może dojść do walki, jeśli to przywódca, jeśli zwykły wilk straci do mnie szacunek.
- Nie przyszłam tu żeby walczyć, jak już pewnie zauważyłeś. Mógł byś mnie zaprowadzić do Alfy? – Mówiłam normalnym, aczkolwiek wykazującym pewien szacunek głosem.
- Jestem Alfą, czego, wiec chcesz? – Zapytał wrogo.
- Szukam Watahy. Jak przypuszczam to jest Wataha Wody, która do mnie pasuje. Mógł byś mnie przyjąć? – Zapytałam.
Byłam cały czas przygotowana do walki, jednak nie okazywałam tego.
- Dobra, możesz dołączyć. – Zmarszczył brwi.
Nie ufał mi, najwidoczniej obcy, są tu nie zbyt mile widziani. Chłopak odwrócił się i zaczął się gdzieś kierować, ja ruszyłam za nim. Powinnam się przedstawić, ale on nie pytał o imię, zaś mnie jego nie ciekawi. Po jakimś czasie doszliśmy do jaskini, białowłosy pokazał mi posłanie, po czym odszedł. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam jakaś malutka dziewczynkę. Patrzyła na mnie zdziwiona i zasmucona. Podeszłam do niej trochę bliżej, po czym uklękłam na prawe kolano.
- Coś się stało? – Zapytałam.
- Kim jesteś? – Zapytała przerażona.
- Nowym członkiem Watahy, wojowniczka. Nie musisz się mnie bać, nie zrobię Ci krzywdy. – Powiedziałam dość łagodnie.
- Alex Cię przyjął? – Zapytała.
- A więc tak ma na imię? Tak przyjął mnie.
- Nie do końca, jego pełne imię to Alastair. – Odparła.
- Ilu was jest tutaj? – Pytałam dalej.
- Z Tobą 11. – Odparła, a w jej oczach pojawił się zadziwiający smutek.
- Czemu jesteś smutna? – Przechyliłam lekko głowę w prawo.
- Moja mama umarła. – Powiedziała i łzy pociekły jej po policzkach.
Wstałam powoli, po czym usiadłam przy niej i ją przytuliłam.
- To znaczy, że poszła w lepsze miejsce. Powinnaś się cieszyć, że już jej nikt nie skrzywdzi i będzie jej dobrze. – Powiedziałam.
- Jak to? – Zapytała.
- Wiesz, ktoś mi kiedyś powiedział, że po śmierci stajemy się gwiazdami. Twoja mama będzie Cie obserwować, ale nie chce byś cierpiała. – Wytłumaczyłam.
Dziewczynka otarła łzy i wtuliła się we mnie. Wiedziałam jak się czuje, znałam nie jednego takiego wilka, wiec wiedziałam jak jej pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz