Długo myślałam nad tym, co to oznacza. Pamięć mnie zawodziła, a
musiałam sobie przypomnieć coś, czego uczyłam się na początku mojego
istnienia.
Usłyszałam kroki. Obróciłam się, a stał tam Mins z jakąś waderą.
-Cześć Aoime mam tu pewną panią która szuka watahy
- Zostaw nas same.
I wyszedł.
Mała,
bo była dość drobna, kręciła się niespokojnie. W końcu, zdobyła się na
odwagę i podeszła do mnie. Widać, że była zdenerwowana.
- Czy mogłabym tutaj zostać, bo niektórzy chyba nie za bardzo się cieszą, że przyszłam.
- Nie martw się, przejdzie im, możesz zostać.
Wybyła po chwili, jak strzała. Pewnie się zakochała. Ach.
Starałam się skupić, naprawdę... Co chwila coś rozpraszało moją uwagę. Jednak pomyślałam o Nemezis. Może ona... jakoś...
Do jaskini weszła Demira. Widać, nie tylko mnie szarpie sumienie.
- Gdzie Meyrin? - spytała cicho.
Widziałam, jakie emocje zachodzą w jej ciele. Pokazałam jej łóżko. Dotknęła pościeli, a potem stopy Meyrin.
- Aoime, co mamy teraz zrobić? - spojrzałam lekko zatroskana na łóżko co nie było do mnie podobne
- Mam pewien pomysł.
Nie mam nic do stracenia, przywołałam ją.
- Czego potrzebujesz? - spytała. - Nemezis była dość skąpo ubrana, może jej w czymś przeszkodziłam?
- Mogłabyś nas przenieść do innego wymiaru?
Popukała się paznokciem po wardze, a ja wyczekiwałam odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz