Ten dzień nadszedł strasznie
niespodziewanie i o wiele za szybko. Leżałam w jaskini gdy promienie
słońca padły prosto na moje oczy. Obudziłam się szybko i ziewnęłam tak
mocno, że byłam pewna że mogłabym połknąć wielkiego słonia. Sennym
krokiem ruszyłam w stronę wylotu jaskini, przy okazji obiłam się o różne
przedmioty gdyż po tym jak się budzę, nigdy nie mam poczucia bliskości
jakiegoś przedmiotu. Ogólnie rzecz biorąc dobrze wybudzony człowiek,
wilk czy inne stworzenie jest w stanie wyczuć energię z przedmiotu i
ominąć go, na przykład w ciemności. Ale tak..? Tak nie ma szans. Właśnie
wywaliłam się o duży głaz i upadłam na twardą podłogę. Spojrzałam a
stronę słońca i wyszłam z jaskini. Przeciągnęłam się i znowu ziewnęłam a
potem zaczęłam myśleć co ja mam robić ze swoim życiem. Spojrzałam na
otaczający mnie świat, brykające wilczki cieszące się każdą nikłą
chwilą, jakież to okropne. To takie straszne uczucie kiedy widzi się
wilka zachwycającego się jakimś dziwnym kwiatuszkiem, chce się podejść i
powiedzieć: nie martw się, kwiatek kiedyś zwiędnie, albo: naciesz się
tym zapachem bo jeszcze dzisiaj możesz umrzeć. Tak już wiem co czuł
Szawa...
Gdy tylko przypomniałam sobie imię przyjaciela przeszedł mnie dreszcz i z cichym warknięciem zmieniłam się w wilka i ruszyłam przed siebie. Cały świat zdawał się uśmiechać do mnie, a ja szłam jak taki czarny kot i mruczałam jaki to ten świat jest zły, niepoprawny i dziwny. Tak, dziwny, ale też i specyficzny i niepowtarzalny. Jak ludzie mogą mówić, że świat jest zły. A czy widzieli kiedykolwiek lepszy świat...? Przystanęłam, zmieniłam się w człowieka i wyciągnęłam rękę, na którym usiadł wielki motyl. Tak, czy ci którzy tak mówią, widzieli inny świat? Świat na którym nie było ani śmierci, ani strachu? Czy przy tym to co nas otaczało było nędzne i nikłe..? I dlaczego mówi się, że życie jest krótkie..? Przecież to tak naprawdę najdłuższa rzecz jaka nas w życiu spotka. Może i nasza egzystencja dostarcza wielu trosk, smutków i rozpaczy, ale czy nigdy nie dostarcza radości, szczęścia, miłości..? I czym właściwie była miłość? Może wcale jej nie było, może to słowo wynalezione aby zatuszować takie oczywiste słowo jak żądza. Ludzie którzy się kochają są oszukiwani przez samych siebie, mimo iż wierność i lojalność osobie to piękna rzecz. Jednak miłość zawsze będzie tylko złudzeniem. Dlaczego więc skupiamy się na uczuciu które nie ma racji bytu? Jest wiele ludzi którzy nigdy nie mieli dachu nad głową, jest wiele takich którzy nie mają co jeść ani pić. Gdyby miłość istniała, nikt nie pozwoliłby na to. Może i miłosierdzie nie istnieje, ale za to stworzono sadyzm, nienawiść, złość, gniew i furię. Po miłości natomiast ani śladu.
Wypuściłam motyla i westchnęłam ze smutkiem a potem spojrzałam na niebo. Dziś późno wstałam bo do wieczora pisałam wiersze które były w stanie poruszyć mnie do łez. Ale czy to naprawdę tęsknota za Szawą mnie tak poruszała..? A może to egoistyczne uczucie..? To z nim spędzałam najwięcej czasu, a teraz kiedy odszedł ja nagle strasznie za nim tęsknie. Tak zawsze jest, za życia nic, a po śmierci okazuje się, że wszyscy cię uwielbiali. Ze mną też tak będzie..? A może nikt nie zapłacze na moim pogrzebie. W sumie dlaczego ktoś by miał to uczynić.. płacz wysusza, ale w sumie nawilża też oczy.. płacz to dziwne zjawisko, można płakać ze smutku, z radości.. tak jakby radość i smutek były tym samym, mocnym uczuciem, bo wzbudzają taki sam odruch. Może tylko dusza jest w stanie odróżnić dobro od zła, a dla ciała liczy się tylko egzystencja..? A więc ludzie to materialiści, gdyż uczepiają się własnego istnienia.
Puknęłam się w czoło; filozof Aurora się znalazł. Znawca od spraw niedorzecznych i niepotrzebnych. Westchnęłam. Chciałam iść do Meyrin i spytać czy nie nauczyłaby mnie posługiwać się bronią, w końcu trochę dziwne, ze Gamma tak wielkiej watahy nie umie walczyć. Czy ja w ogóle zasłużyłam na to stanowisko..? Może tak, a może nie, jednak w każdym razie byłam na nim i powinnam robić wszystko by na nie zasłużyć. Ale czy Beta jak zwykle nie będzie zajęta własnym szkoleniem? A może cieszyłaby się gdyby mogła się nad kimś trochę poznęcać.. hmm. Ale czy mi by było miło..? I czy właściwie mi się chce..? Trudno to nazwać chęcią, to raczej jakiś wewnętrzny głos w mojej duszy drze się w niebo głosy, że mam ruszyć tyłek i zabrać się do czegoś sensownego. Usiadłam więc na kamieniu, splotłam nogi w kwiat lotosu i zaczęłam medytować. Pozwalało to się wyciszyć, w sumie nie powinnam myśleć wtedy o niczym, ale ja używałam tej pozycji gdy chciałam pomyśleć, bo dobrze mi to robiło na kręgosłup i nogi. Więc eliksirami się raczej nie zajmę, ostatnio gdy to robiłam sprawiłam, że mój wygląd niesamowicie się zmienił. W sercu widziałam, że cieszę się z tej przemiany, znacznie bardziej się sobie podobałam. Ale jednak nadal miałam wstręt do eliksirów. A zatem może tym co lubiła tak nasza Beta, czyli walką. Nie.. to na pewno nie było dla mnie. Gra na instrumencie; mój flet nadal był w kieszeni mojego czarnego płaszcza, jednak podejrzewałam, że zostanie tak jeszcze bardzo długi czas. Nie miałam ochoty wyciągnąć go i grać jakieś smutnej melodii która dobiłaby mnie jeszcze bardziej. To byłoby absolutnie zbyteczne. Ale mogłabym się zająć wróżeniem, czyli tym czym się nie zajmowałam jako wyrocznia. Choć czy nie gapiłam się godzinami w gwiazdy? Tak, widziałam tam wiele pięknych rzeczy, ale nigdy nie dostrzegłam tam czegoś co wyglądało jak cudza przyszłość. Jeśli już widziałam obrazy ze swojej przyszłości, smutne i bardzo dziwne obrazy które przywoływały to zjawisko nad którym się zastanawiałam czyli łzy. Mogłam też zająć się czymś absolutnie niepożytecznym dla innych, czyli szukaniem drugiej połówki. Otworzyłam jedno oko i zamyśliłam się. A co za szaleniec ze mną wytrzyma..? Zaśmiałam się sama z siebie a potem sięgnęłam po mój flet i przyłożyłam do ust. Jakież to ludzie rzeczy robią z nudów.. myślą o takich rzeczach o jakich nikt normalny by nie pomyślał. Już byłam w tematach filozoficznych o sensie życia i o gwiazdach. A gdy smutna muzyka zaczęła rozbrzmiewać nad łąką i strumykiem, moje myśli wzleciały już bardzo daleko, usiadły na księżycu i wpatrywały się we mnie, kręcąc głową i mrucząc z zadowoleniem jak domowy kociak który dostaje mleko od swoich właścicieli.
Gdy tylko przypomniałam sobie imię przyjaciela przeszedł mnie dreszcz i z cichym warknięciem zmieniłam się w wilka i ruszyłam przed siebie. Cały świat zdawał się uśmiechać do mnie, a ja szłam jak taki czarny kot i mruczałam jaki to ten świat jest zły, niepoprawny i dziwny. Tak, dziwny, ale też i specyficzny i niepowtarzalny. Jak ludzie mogą mówić, że świat jest zły. A czy widzieli kiedykolwiek lepszy świat...? Przystanęłam, zmieniłam się w człowieka i wyciągnęłam rękę, na którym usiadł wielki motyl. Tak, czy ci którzy tak mówią, widzieli inny świat? Świat na którym nie było ani śmierci, ani strachu? Czy przy tym to co nas otaczało było nędzne i nikłe..? I dlaczego mówi się, że życie jest krótkie..? Przecież to tak naprawdę najdłuższa rzecz jaka nas w życiu spotka. Może i nasza egzystencja dostarcza wielu trosk, smutków i rozpaczy, ale czy nigdy nie dostarcza radości, szczęścia, miłości..? I czym właściwie była miłość? Może wcale jej nie było, może to słowo wynalezione aby zatuszować takie oczywiste słowo jak żądza. Ludzie którzy się kochają są oszukiwani przez samych siebie, mimo iż wierność i lojalność osobie to piękna rzecz. Jednak miłość zawsze będzie tylko złudzeniem. Dlaczego więc skupiamy się na uczuciu które nie ma racji bytu? Jest wiele ludzi którzy nigdy nie mieli dachu nad głową, jest wiele takich którzy nie mają co jeść ani pić. Gdyby miłość istniała, nikt nie pozwoliłby na to. Może i miłosierdzie nie istnieje, ale za to stworzono sadyzm, nienawiść, złość, gniew i furię. Po miłości natomiast ani śladu.
Wypuściłam motyla i westchnęłam ze smutkiem a potem spojrzałam na niebo. Dziś późno wstałam bo do wieczora pisałam wiersze które były w stanie poruszyć mnie do łez. Ale czy to naprawdę tęsknota za Szawą mnie tak poruszała..? A może to egoistyczne uczucie..? To z nim spędzałam najwięcej czasu, a teraz kiedy odszedł ja nagle strasznie za nim tęsknie. Tak zawsze jest, za życia nic, a po śmierci okazuje się, że wszyscy cię uwielbiali. Ze mną też tak będzie..? A może nikt nie zapłacze na moim pogrzebie. W sumie dlaczego ktoś by miał to uczynić.. płacz wysusza, ale w sumie nawilża też oczy.. płacz to dziwne zjawisko, można płakać ze smutku, z radości.. tak jakby radość i smutek były tym samym, mocnym uczuciem, bo wzbudzają taki sam odruch. Może tylko dusza jest w stanie odróżnić dobro od zła, a dla ciała liczy się tylko egzystencja..? A więc ludzie to materialiści, gdyż uczepiają się własnego istnienia.
Puknęłam się w czoło; filozof Aurora się znalazł. Znawca od spraw niedorzecznych i niepotrzebnych. Westchnęłam. Chciałam iść do Meyrin i spytać czy nie nauczyłaby mnie posługiwać się bronią, w końcu trochę dziwne, ze Gamma tak wielkiej watahy nie umie walczyć. Czy ja w ogóle zasłużyłam na to stanowisko..? Może tak, a może nie, jednak w każdym razie byłam na nim i powinnam robić wszystko by na nie zasłużyć. Ale czy Beta jak zwykle nie będzie zajęta własnym szkoleniem? A może cieszyłaby się gdyby mogła się nad kimś trochę poznęcać.. hmm. Ale czy mi by było miło..? I czy właściwie mi się chce..? Trudno to nazwać chęcią, to raczej jakiś wewnętrzny głos w mojej duszy drze się w niebo głosy, że mam ruszyć tyłek i zabrać się do czegoś sensownego. Usiadłam więc na kamieniu, splotłam nogi w kwiat lotosu i zaczęłam medytować. Pozwalało to się wyciszyć, w sumie nie powinnam myśleć wtedy o niczym, ale ja używałam tej pozycji gdy chciałam pomyśleć, bo dobrze mi to robiło na kręgosłup i nogi. Więc eliksirami się raczej nie zajmę, ostatnio gdy to robiłam sprawiłam, że mój wygląd niesamowicie się zmienił. W sercu widziałam, że cieszę się z tej przemiany, znacznie bardziej się sobie podobałam. Ale jednak nadal miałam wstręt do eliksirów. A zatem może tym co lubiła tak nasza Beta, czyli walką. Nie.. to na pewno nie było dla mnie. Gra na instrumencie; mój flet nadal był w kieszeni mojego czarnego płaszcza, jednak podejrzewałam, że zostanie tak jeszcze bardzo długi czas. Nie miałam ochoty wyciągnąć go i grać jakieś smutnej melodii która dobiłaby mnie jeszcze bardziej. To byłoby absolutnie zbyteczne. Ale mogłabym się zająć wróżeniem, czyli tym czym się nie zajmowałam jako wyrocznia. Choć czy nie gapiłam się godzinami w gwiazdy? Tak, widziałam tam wiele pięknych rzeczy, ale nigdy nie dostrzegłam tam czegoś co wyglądało jak cudza przyszłość. Jeśli już widziałam obrazy ze swojej przyszłości, smutne i bardzo dziwne obrazy które przywoływały to zjawisko nad którym się zastanawiałam czyli łzy. Mogłam też zająć się czymś absolutnie niepożytecznym dla innych, czyli szukaniem drugiej połówki. Otworzyłam jedno oko i zamyśliłam się. A co za szaleniec ze mną wytrzyma..? Zaśmiałam się sama z siebie a potem sięgnęłam po mój flet i przyłożyłam do ust. Jakież to ludzie rzeczy robią z nudów.. myślą o takich rzeczach o jakich nikt normalny by nie pomyślał. Już byłam w tematach filozoficznych o sensie życia i o gwiazdach. A gdy smutna muzyka zaczęła rozbrzmiewać nad łąką i strumykiem, moje myśli wzleciały już bardzo daleko, usiadły na księżycu i wpatrywały się we mnie, kręcąc głową i mrucząc z zadowoleniem jak domowy kociak który dostaje mleko od swoich właścicieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz