Gdy Mins chciał wyjść, złapałam go za rękę w sumie nie wiem po co.
- Czekaj... - zawahałam się
- Tak?
Coś mnie tknęło i bez namysłu go pocałowałam. Co ja zrobiłam?
- Yyy przepraszam...
Powiedziałam drżącym głosem i rozpłakałam się.
Spokojnie nie płacz, nic się nie stało - pocieszył mnie
- Czyli się na mnie nie gniewasz za ten pocałunek? - powiedziałam przez łzy.
- Nie wręcz przeciwnie, nawet cię polubiłem, ale teraz wybacz muszę już iść.
Powiedział i wybiegł, widziałam, że miał mieszane uczucia. Położyłam
się. Co ja najlepszego zrobiłam. Co za idiotka ze mnie, powinnam
pomyśleć za nim coś zrobię. A co jeśli się obrazi, albo zniechęci do
mnie. Wprost cudownie, w ten sam dzień w którym go poznałam już
odwaliłam coś takiego. Co on sobie musi o mnie myśleć. Ja nie chce, żeby
mnie przez to przestał lubić, przecież ja go kocham. Znowu się
rozpłakałam, leżałam płacząc jeszcze jakąś godzinę, a potem zasnęłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz