wtorek, 10 września 2013

(Wataha ognia) od Kondrakara


Byłem zrozpaczony... wojna przegrana, Sunshine nie żyje, nową alfą jest Nammina...
Przez cały czas nie ruszam się z miejsca za dnia, a w nocy wychodzę by zapolować.
Zamknąłem się w sobie i znalazłem nowe najdalsze miejsce w jaskini.
Nie rozmawiam od miesiąca z innymi... uzależniłem się od samotności.
Dziś miałem właśnie wychodzić wieczorem by zapolować i nagle drogę do wyjścia zablokował mi wilk...
W ciemnej jaskini pojawiły się dwa świetliste punkciki... To były oczy Namminy.
- Kondro co się z tobą dzieje? Oddalasz się od nas od kiedy przegraliśmy wojnę.- powiedziała alfa smutno
- Nammino... ja ...wiem ,że chcesz dobrze ,ale nie umiem ci powiedzieć, nie przejmuj się mną...- westchnąłem i wyszedłem z jaskini.
Popatrzyłem w księżyc na niebie, zawiał zimny jesienny wiatr, usiadłem na stercie liści.
Nagle poczułem łapę na swoich plecach, to znów Nammina.
- Kondro... czy ty tęsknisz za Sun?- powiedziała, a ja zamilkłem patrząc jej w oczy. Były świetliste dobrocią tak jak Sun.
- Tak... przypominasz mi ją... macie tak samo piękne oczy.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Pewnie, czy okłamałbym alfę?
- Nie...- zarumieniła się
- Może mamy podobne oczy, ale nigdy jej nie dorównam... jestem zbyt słaba...
- Jak to? Nammina co ty mówisz?! Jesteś wspaniała! Dbasz o szczęście wilków i bezpieczeństwo nawet jak poniesiesz ostre rany, każdego rozweselasz, czy to nie jest to czego wilk potrzebuje? Miłość i troska...
Taka jesteś i to cię czyni prawdziwą przywódczynią. Nigdy nie wątp w siebie, tego się nauczyłem.
- Może i tak... ale Yuki... gdy jeszcze żyła... ciężko mnie zraniła i wyśmiewała się ,że nie umiem się bronić, chciała stanowisko alfy i oddałam je jej, ale potem...... spotkałam wilczycę mroku ,która ją zabiła... gdyby nie moja słabość nie doszło by do tego. Kondro ja jestem ledwo sobie radzę...!-serce mi zmiękło po jej słowach.
- Ale sobie radzisz, nawet jak przychodzi to ciężko. Masz po co żyć i jesteś dobrą alfą. Jeśli ktoś będzie cię krzywdzić poinformuj mnie ,a zawsze ci pomogę. Przysięgam ci jakem żyję. W końcu jestem obrońcą... tak?
- Tak... dziękuję... naprawdę dziękuję...- po jej pyszczku zaczęły płynąć łzy szczęścia, otarłem je delikatnie ,przytuliła się do mnie... zaskoczyłem się, nikt nigdy tak czule mnie nie przytulił... odwzajemniłem objęcia.
- Nie, to ja ci dziękuję, nadałaś mi sens życia. Nammino?
-Tak Kondro?
-Pokochasz mnie jak swojego partnera? Zakochałem się w tobie. –powiedziałem jej na ucho i czekałem na reakcję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz